Ukraińska gospodarka rosła w tempie ponad 7-proc., a jej rząd wciąż kąpał się w blasku pomarańczowej rewolucji z 2004 roku, która umożliwiła państwu historyczny krok w stronę zachodu Europy.

Problemem z kolei była Polska. Rząd Jarosława Kaczyńskiego marginalizował rolę kraju w Unii Europejskiej i angażował się w zgorzkniałe konflikty z historycznymi wrogami – Niemcami i Rosją.

Pomysł na organizację turnieju przyszedł z Ukrainy, a Polska została dołączona jako drugi organizator żeby zwiększyć szanse na pozytywną decyzję – to ukraińscy działacze udeptywali korytarze szwajcarskiej siedziby UEFA, starając się wykorzystać swoje wpływy.

Reklama

Jednak pięć lat później role te się odwróciły. Polska chce wykorzystać turniej do obwieszczenia światu swoich sukcesów gospodarczych i politycznych. Ukraina stara się z kolei podnieść po 15-proc. spadku PKB w 2009 roku i pozbyć opinii coraz bardziej autokratycznego i skorumpowanego państwa, w którym była premier dogorywa w więzieniu, a posłowie w parlamencie rzucają się na siebie z pięściami.

Oleg Rybaczuk, były wysoki urzędnik, a obecnie obrońca praw człowieka, opisał Euro 2012 jako miecz obosieczny dla ukraińskich władz oraz szalejących na punkcie futbolu oligarchów-miliarderów, którzy odegrali dużą rolę w organizacji kandydatury.

„Nie spodziewali się, że dziennikarze tworząc materiały o mistrzostwach przyłożą też lupę do ich brudów,” mówi Rybaczuk.

Polska zadziwiła Unię Europejską swoimi sukcesami na tle gospodarczym. Jako jedyna nie wpadła w 2009 roku w recesję i oczekuje się, że będzie miała w tym roku najwyższy wzrost gospodarczy w Unii, podczas gdy rząd Donalda Tuska cieszy się rzadko spotykaną stabilnością polityczną i rozpoczyna kolejną kadencję.

Ukraina zapewniła wprawdzie dyplomatyczną siłę, która pomogła zdobyć prawa do organizacji turnieju, ale teraz to Polska musi bronić swojego sąsiada.

Polscy dyplomaci musieli podjąć duże starania, żeby uniknąć niebezpieczeństwa zbojkotowania imprezy przez część zachodnioeuropejskich polityków, których niepokoiło zachowanie ukraińskich władz względem byłej premier Julii Tymoszenko, która odbywa siedmioletnią karę więzienia za nadużycie władzy.

Warszawa krytykowała wprawdzie Ukrainę za naruszanie praw człowieka, ale bardzo starała się nigdy Kijowa nie izolować. Bronisław Komorowski był jednym z niewielu polityków w regionie, którzy nie wycofali swojego uczestnictwa w ukraińskim szczycie politycznym, z którego zrezygnowali prezydenci Niemiec, Czech, Austrii i innych państw.

Polski rząd wydał około 30 mld USD na budowę stadionów, lotnisk i autostrad. Wszystko po to, żeby pokazać reszcie Europy, że Polska – szary kraj, który dwadzieścia lat temu wydostał się ze szponów komunizmu – przeobraża się w coraz normalniejsze europejskie państwo.

„Liczymy na tak zwany efekt Barcelony,” mówi Marcin Herra, prezes spółki PL.2012, odnosząc się do efektu, jaki organizacja dużych imprez sportowych miała na kraje rozwijające się, tak jak w przypadku Igrzysk Olimpijskich w 1992 roku w Barcelonie. „Jeśli wszystko pójdzie dobrze, Polska będzie mogła powiedzieć, że świetnie sobie poradziliśmy z bardzo złożonym, długoterminowym zadaniem – najbardziej skomplikowanym przedsięwzięciem w naszej historii.”

Ukraina ukończyła budowę wszystkich czterech stadionów, a także wyremontowała lotniska i zbudowała nowe drogi. Jednak chociaż fani piłki nożnej będą mogli korzystać z nowoczesnej infrastruktury, nadzieje na to, że turniej będzie okazją do świętowania międzynarodowego sukcesu Ukrainy jako państwa zostały w większości pogrzebane.

„Ukraina przegapiła świetną okazję do polepszenia swojego wizerunku,” mówi Dirck Smits, Holender odpowiedzialny za rozpisanie kandydatury Polski i Ukrainy na Euro 2012. „Widziała w tym jednak tylko okazję do zarobienia pieniędzy, zyskania na interesach, wzmocnienia wewnętrznych wpływów politycznych, nie myśląc zupełnie o szansie na poprawienie pozycji kraju na arenie międzynarodowej.”