Złoty może osłabić się pod koniec dnia, oceniają ekonomiści. Złoty zdołał się umocnić pod koniec wczorajszego dnia, głównie za sprawą danych o inflacji w USA. Spadek inflacji w ujęciu miesiąc do miesiąca sprowokował uczestników rynków do spekulacji o możliwym poluzowaniu monetarnym w Stanach Zjednoczonych. "Perspektywa dodatkowych dolarów w systemie podbiła zarówno indeksy giełdowe jak i pomogła wszystkim niemal walutom krajów uważanych za emerging market. Krajowe informacje będą mieć wciąż nikły wpływ na rozwój sytuacji na polskim rynku walutowym i ceny polskich obligacji. Dzisiejsza publikacja bilansu płatniczego ma zbyt mały potencjał, by chociaż na chwilę odwrócić uwagę od kłopotów w strefie euro" - ocenił główny ekonomista DZ Banku Janusz Dancewicz.

Uwaga rynków, w ocenie ekonomisty, jest skupiona na wyborach w Grecji - i koniec dzisiejszych notowań może przebiegać pod znakiem strachu o niedzielne rozstrzygnięcie. "Dzisiejsze dane z USA nie będą już tak silnym impulsem dla rynków ze względu na bliskość wyborów w Grecji. Końcówka dnia będzie bardzo nerwowa i zmienna, podobnie może być podczas poniedziałkowego otwarcia. Grecy już nie jeden raz udowodnili, że są nieprzewidywalni, więc część inwestorów prawdopodobnie zdecyduje się albo na zamknięcie spekulacyjnych pozycji przed weekendem albo na „zaparkowanie" funduszy w walutach i aktywach postrzeganych jako bezpieczne. Dlatego prawdopodobnie na koniec sesji będą zyskiwać niemieckie i amerykańskie obligacje, a z walut: dolar oraz jen" - uważa Dancewicz.

Złoty może osłabić się na koniec dnia, zaś w poniedziałek rynki prawdopodobnie rozpoczną handel od luki - jej kierunek zależy od wyników greckich wyborów.

W piątek, ok. godz. 9:30 jedno euro kosztowało 4,2946 zł, zaś dolar 3,4031 zł. Euro/dolar kwotowany był na 1,2620.

Reklama

W czwartek ok. godz. 17.15 jedno euro kosztowało 4,3066 zł, a dolar 3,4185 zł. Euro/dolar kwotowany był na 1,2596.

Rano, ok. godz. 9-tej jedno euro kosztowało 4,3139 zł, a dolar 3,4296 zł. Euro/dolar kwotowany był na 1,2578.