Konsekwentny w działaniu, uważnie słuchający ludzi i skromny. Nie boi się trudnych decyzji, dużo wymaga od innych i nie lubi marnować czasu. Konrad Jaskóła w ciągu 10 lat doprowadził Polimex-Mostostal do pozycji lidera sektora inżynieryjno-budowlanego w Polsce z roczną sprzedażą na poziomie 6 mld zł i zatrudniającego ponad 14 tys. pracowników.
Ale w ubiegłym tygodniu gruchnęła wiadomość, że spółka rozgląda się po rynku w poszukiwaniu inwestora branżowego. Jednocześnie wypowiedziała pracowniczy układ zbiorowy i zapowiedziała „przebudowę organizacyjną”. Z powodu wysokiego zadłużenia Polimex-Mostostal rozważa sprzedaż pakietów mniejszościowych spółek z grupy.
– Pozycja Konrada Jaskóły w branży jest silna, ale prezes czuje gigantyczną presję. Utracił sporo ze swojej witalności, rzadziej żartuje ze współpracownikami. Wie, że nadciągają najtrudniejsze czasy. I że teraz wszystko będzie czarno-białe: albo pójdziesz na dno, albo staniesz się bohaterem – mówi jeden ze współpracowników.
Reklama
Jaskóła urodził się na Śląsku, ale tyle lat spędził już na Mazowszu, że obydwa miejsca traktuje jak dom. Jest żonaty, ma dwóch synów i jedną wnuczkę.
Energiczny 67-latek lubi jazdę na rowerze, narciarstwo i majsterkowanie, ale hobby musi na razie odstawić na bok. Tego lata zabraknie mu też czasu na coroczną wizytę w ulubionym Ustroniu, zaszycie się w domu na uboczu i jazdę po Beskidzie Śląskim starym samochodem, w którym nikt nie spodziewałby się zobaczyć prezesa dużej spółki giełdowej. Dlaczego takim? – Żeby nie rzucać się w oczy i żeby nie było szkoda, jakby mi się samochód gdzieś w krzakach porysował – tłumaczy.
Od 1969 r. przez cztery lata Konrad Jaskóła pracował jako inżynier w Zakładach Chemicznych Blachownia w Kędzierzynie-Koźlu. Od 1974 r. przez 25 lat był zawodowo związany z Petrochemią Płock, zyskując przezwisko Konrada Wielkiego Mazowieckiego. W latach 1992 – 1999 jako prezes Petrochemii zrealizował program inwestycyjny o wartości 2 mld dol., budując m.in. nową rafinerię ropy naftowej. Doprowadził do połączenia Petrochemii Płock z CPN, szefem PKN Orlen – spółki, która powstała w wyniku fuzji – jednak nie został.
W 2001 r. związał się z Polimeksem. Spółka jawiła się wtedy jako moloch, z przerostem zatrudnienia i niewielkim zyskiem. To właśnie Konrad Jaskóła stał za fuzją Polimeksu z Mostostalem Siedlce. Operacja polegała na upublicznieniu Polimeksu przez wniesienie jego aktywów do notowanego na giełdzie siedleckiego Mostostalu. W efekcie Polimex-Mostostal stał się graczem budowlanej pierwszej ligi.
Teraz od kondycji Polimeksu-Mostostalu zależą m.in. losy programu autostradowego. Spółka realizuje jako lider konsorcjów trzy odcinki autostrad A1 i A4 za 4,1 mld zł. Na korytarzach GDDKiA można usłyszeć pogłoski o awaryjnym scenariuszu nowych przetargów na wypadek zejścia wykonawcy z budowy. Kondycję spółki bacznie monitorują inwestorzy z branży energetycznej, bo Konrad Jaskóła podpisał kontrakt z PGE na 11,5 mld zł na budowę dwóch bloków energetycznych w elektrowni Opole i czeka na umowę na blok za 5,1 mld zł dla elektrowni Kozienice. W powietrzu wisi kontrakt na modernizację dla PKP PLK linii Rail Baltica za 1,6 mld zł.
Czy Polimex-Mostostal wyjdzie obronną ręką z kryzysu? W pracy doktorskiej Konrad Jaskóła szukał kluczowych czynników, które budowały potęgę korporacji w okresie przemian ekonomicznych. Powinien więc wiedzieć, jak sobie poradzić. A w wywiadach podkreśla, że kluczem do sukcesu jest ucieczka do przodu.