Ze zdjęcia w artykule w „The Art Newspaper” spoglądają dwaj eleganccy mężczyźni. Pierwszy jest słynnym kolekcjonerem, drugi – założycielem domu aukcyjnego.

Mowa ciała i spojrzenie, które kierują w obiektyw, zdają się świadczyć o tym, że w galerii, w której się spotkali, toczą się ważne rozmowy na temat największych i najciekawszych projektów. W tytule artykułu – brwi uniesione ze zdziwienia. Moje brwi również idą w górę gdy czytam, że zdjęcie zrobiono na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie i przedstawia Pawła Makowskiego i Wojciecha Fibaka.

Na łamach czerwcowego wydania prestiżowej brytyjskiej gazety o sztuce „The Art Newspaper” ukazał się duży artykuł na temat polskiego Domu Aukcyjnego Abbey House. Wydarzenie bez precedensu, ponieważ firmy rodzimego rynku sztuki znajdowały się dotąd niemal całkowicie poza polem widzenia międzynarodowej prasy artystycznej i ekonomicznej. Nie ukrywam, że zagraniczne reakcje w postaci zaskoczenia, niedowierzania, zadziwienia tym, co dzieje się w Polsce, bardzo mi odpowiadają.

O czym jest artykuł? O klasycznej konkurencji. Nowy uczestnik rynku, wspomniany Abbey House, postanowił działać po swojemu, a konkretnie oprzeć się na sprawdzonych wzorcach zagranicznych i rozwiązaniach stosowanych w biznesie. Za jedną ze swoich inspiracji uznał płaszczyznę, na której sztuka spotyka się z biznesem, na świecie powoli przeradzającą się w branżę Art&Finance. Trudno nie zauważyć, że na takiej ścieżce rozwoju element innowacji zdecydowanie dominuje nad kontynuacją tradycji polskiego rynku sztuki. Na reakcje nie trzeba było długo czekać. Lokalni galerzyści, których opinie przywołuje autorka tekstu, stanęli w obronie ideału sztuki oderwanej od rynku finansowego. Tymczasem założyciel Abbey House, Paweł Makowski podkreśla, że to właśnie wprowadzenie oferty instrumentów finansowych na polski rynek sztuki może ten rynek pobudzić i rozszerzyć. „Dlaczego Polacy mieliby być pozbawieni dostępu do leasingu obrazów, lokaty w dzieła sztuki, akcji spółki rynku sztuki? A inwestycja pośrednia, taka jak fundusz rynku sztuki? Nam udało się go stworzyć i zainteresowanie klientów jest najlepszym dowodem na to, jak bardzo brakowało w Polsce finansowych narzędzi inwestycyjnych na tym rynku” – mówi.

Fundusz Abbey Art Fund, o którym wspomniał Makowski także z perspektywy całego tekstu urasta do jednego z filarów działalności spółki, notowanej od maja 2011 na alternatywnym parkiecie warszawskiej giełdy. Autorka określa hybrydowy model jako „auction-gallery-art fund”. Część galeryjna to artyści, z którymi współpracuje spółka. Obecnie jest ich dwunastu i wszyscy za malowanie obrazów otrzymują od firmy atrakcyjną pensję. Jak deklaruje prezes Abbey House, Jakub Kokoszka, firma postawiła na dobrze przygotowane kampanie promocyjne i głośna sprzedaż płótna młodej Agaty Kleczkowskiej za 160 tys. zł jest pochodną tych działań.

Reklama

Efektownych cen jest więcej. Autorka tekstu w The Art Newspaper przywołuje innych artystów związanych z Abbey House, Annę Szprynger, Andrzeja Cisowskiego, a także Stanisława Młodożeńca. Za każdym razem scenariusz był ten sam. Na początku niskie ceny, wstydliwa cecha charakterystyczna polskiego rynku sztuki, nawet na poziomie 100 zł za duży obraz olejny… Potem umowa z Abbey House i kolejne transakcje na wielokrotnie wyższym poziomie cenowym. Przedstawiciele firmy twierdzą, że sam artysta ma ograniczone możliwości jeśli chodzi o promocję, kontakt z mediami, zabieganie o organizację wystaw i pozyskiwanie odpowiednich klientów.

Firma zorientowana i wykwalifikowana marketingowo organizuje nie tylko wystawy, ale również spotkania z artystami, szkolenia, zaprasza na wernisaże telewizję, a przede wszystkim, dzięki swojemu modelowi biznesowemu, daje dostęp do bazy klientów bankowości prywatnej. Wątek rozszerzenia grona klientów na polskim rynku sztuki jest dla Abbey House bardzo istotny. „Istnieje duża grupa zamożnych osób, często związanych z dużym biznesem, którzy dotychczas byli całkowicie lekceważeni przez rynek sztuki w Polsce. Ich oczekiwania, sposób spędzania czasu wolnego, a także zapatrywania związane z inwestowaniem sprawiają, że te osoby potrzebują przede wszystkim kompleksowego serwisu, którego do tej pory nie było. Nasz firma wychodzi im naprzeciw.” – mówi Makowski.

Na pytania związane z atakami przedstawicieli świata sztuki, przedstawiciele firmy odpowiadają z uśmiechem, a nawet z entuzjazmem („Witamy w świecie konkurencji biznesowej”). Ostatnio ukazało się kilka life-stylowych artykułów na temat założycieli Abbey House. Opowiadają o tym, jak w bardzo krótkim czasie udało im się stworzyć firmę zauważoną za granicą i wykreować nową jakość w branży. Teraz, czytając o młodym polskim domu aukcyjnym w „The Art Newspaper” zastanawiam się, czy także w tej wyjątkowej branży brak pokory nie jest kluczem do sukcesu…