"Przedsiębiorcy chcą mojego powrotu"- oświadczył wywołując falę dyskusji w kraju.

Media zauważają, że kandydaturę Berlusconiego, byłego trzykrotnego premiera zaczął lansować formalny lider jego ugrupowania Lud Wolności Angelino Alfano, jeszcze niedawno wskazywany przez byłego szefa rządu jako jego możliwy następca w razie zwycięstwa w wyborach w maju 2013 roku.

"Uważam, że Berlusconi powróci"- oświadczył 41-letni Alfano, reprezentant "młodej gwardii" włoskiej centroprawicy. Były minister sprawiedliwości w rządzie magnata telewizyjnego zapewnił w wystąpieniu publicznym, że gorąco popiera koncepcję wielkiego powrotu Berlusconiego.

"Wielu go o to prosi i ja jestem jednym z nich" - stwierdził Alfano. Następnie poinformował, że w szeregach Ludu Wolności zwiększa się front zwolenników takiej koncepcji i powstaje ruch na rzecz ponownego wystawienia kandydatury 75-letniego założyciela partii.

Reklama

Kilka godzin po tych słowach Alfano głos zabrał sam Silvio Berlusconi. "Różni przedsiębiorcy powiedzieli mi, że cały świat biznesu chce mojego powrotu" - oznajmił były premier, cytowany przez włoską agencję Ansa.

Zauważa się, że deklaracje Alfano i Berlusconiego pojawiły się zaraz po tym, gdy premier Mario Monti ogłosił, że zamierza stać na czele rządu tylko do następnych wyborów parlamentarnych i wyklucza dalsze pozostanie na stanowisku po maju 2013 roku.

Dziennik "La Repubblica" konstatuje, że zapowiedź byłego premiera, który jeszcze niedawno deklarował gotowość wycofania się z czynnej polityki na pierwszej linii przekreśla szanse jego "delfina", Angelino Alfano i zmiany pokoleniowej.

Według prasy najbliższe tygodnie były premier zamierza poświęcić na konsultacje z przedstawicielami świata biznesu i swymi zwolennikami oraz kierownictwem partii, po których podejmie ostateczną decyzję.

Podkreśla się, że i wśród polityków Ludu Wolności nie brakuje sceptyków, którzy woleliby, aby Berlusconi ograniczył swą aktywność do pełnienia ról honorowych. Zwolennicy powrotu właściciela telewizji Mediaset argumentują zaś, że tylko on gwarantuje, że jego formacja otrzyma w wyborach 30 procent. Przyznają, że zawsze byli pewni powrotu przywódcy.

Jego polityczni przeciwnicy przyjęli tę zapowiedź z niedowierzaniem i sarkazmem. Centrolewicowa Partia Demokratyczna uważa, że to "zła wiadomość dla Włoch". Podobnego zdania są politycy formacji byłego premiera, którzy odeszli z niej i założyli centroprawicowy ruch Przyszłość i Wolność. "Czas mija, a on się nie zmienia" - podsumował jego lider Italo Bocchino.

"Ale się boję" - oświadczył sarkastycznie inny dawny sojusznik Berlusconiego, przywódca Unii Centrum Pier Ferdinando Casini.

Najostrzej wypowiedział się największy przeciwnik byłego premiera Antonio Di Pietro z partii Włochy Wartości. "Liczę na to, że Włosi mają poczucie umiaru i nie dadzą się znowu nabrać, to byłoby już za dużo" - oświadczył. "Uważam, ze nadszedł moment, by zamknąć ten smutny rozdział" - dodał.

Ponadto Antonio Di Pietro wyraził opinię: "W 1994 roku Silvio Berlusconi zajął się polityką, by uporządkować swoje sprawy sądowe i osobiste. Najwyraźniej wciąż ma jakieś problemy do rozwiązania".

"Zupełnie jak w horrorach. Przychodzi mi na myśl tytuł +Oni czasem wracają+ wielkiego mistrza Stephena Kinga" - powiedział senator Włoch Wartości Felice Belisario.