Ropa naftowa miała zapewnić Sudanowi Południowemu względny dobrobyt, ale władze nie potrafią tego wykorzystać
Pierwszą rocznicę niepodległości Sudan Południowy świętuje pogrążony w zapaści ekonomicznej. Od samego początku gospodarka zaczęła się kurczyć, inflacja w ciągu kilku miesięcy doszła do jednego z najwyższych poziomów na świecie, brakuje żywności, nie ma dróg i pleni się korupcja.
Duże zasoby ropy, przychylność międzynarodowych darczyńców, koniec wojny domowej – rok temu wiele wskazywało, że Republika Południowego Sudanu ma spore perspektywy. Dziś wśród mieszkańców nie pozostało nawet śladu po euforii, z jaką świętowali niezależność. Nic dziwnego, skoro nowi przywódcy zepchnęli państwo na skraj klęski żywnościowej. Według agencji humanitarnej Oxfam w ciągu roku niezależności liczba głodujących w Sudanie Południowym wzrosła dwukrotnie – do 4,5 mln osób. Kraj dysponuje glebą bogatą w minerały i wodę, a mimo to uprawiane jest tylko 5 proc. ziemi. W Sudanie Południowym wytwarzane jest zaledwie 30 proc. konsumowanej żywności.
Nic nie wskazuje na rychłe wyjście z żywnościowego impasu, bo brakuje pieniędzy na sprowadzanie jedzenia z zewnątrz. Władze w Dżubie na własne życzenie na początku roku zatamowały dopływ gotówki, zmniejszając wydobycie ropy o 90 proc. Taką decyzję podjęto wskutek sporu z Sudanem o wysokość opłat za transport ropy do portów nad Morzem Czerwonym. Jednak innych alternatyw na razie nie ma – budowa ropociągu przez kenijskie terytorium do portu Lamu potrwa kilka lat.
Zakręcenie kurka z petrodolarami, w sytuacji gdy sprzedaż surowca zapewniała aż 98 proc. dochodów kraju, oznacza głodową śmierć dla milionów Sudańczyków. Wstrzymanie produkcji ropy doprowadziło także do deficytu paliwowego, co z kolei podbiło ceny żywności. Jak podaje Oxfam, poziom inflacji gwałtownie podskoczył z 21 proc. w kwietniu do 80 proc. w maju tego roku. Problemy potęguje patologiczny poziom korupcji. W maju media ujawniły list, w którym prezydent Salva Kiir zwraca się do kilkudziesięciu lokalnych polityków z prośbą o zwrot 4 mld dol. (równowartość połowy wszystkich dochodów), które wyparowały z budżetu państwa. Roztrwoniony został także prawie 1 mld dol. od zagranicznych darczyńców przeznaczony na budowę infrastruktury. W kraju wielkości Francji asfaltowaną nawierzchnię ma zaledwie 60 km dróg, a prąd – z związku z brakiem elektrowni – pochodzi z kosztownych agregatorów napędzanych ropą.
Reklama
Sudan Południowy stał się niepodległym państwem 9 lipca 2011 r. w efekcie referendum, w którym niemal 99 proc. mieszkańców głosowało za oddzieleniem się od Północy. Było ono efektem rozmów pokojowych, które w 2005 r. zakończyły trwającą 22 lata wojnę domową. Na terenie nowego państwa znalazło się 80 proc. sudańskich zasobów ropy.