Z czego lekko licząc pewnie z 10 zostało ochrzczonych szczytami ostatniej szansy. Doliczając do tego spotkania, konferencje i relacjonowane przez media nieoficjalne rozmowy ministrów finansów UE lub samej strefy euro oraz europejskich bankierów centralnych to zbierze nam się kilkadziesiąt politycznych wydarzeń które kreowały rynkowe nastroje. W zaledwie dwa lata, a więc blisko jedno na tydzień! Co ciekawe mimo, że już wszyscy widzowie tego politycznego teatru doskonale znali harmonogram wydarzeń to za każdym razem dało się słyszeć głosy co bardziej nadgorliwych, że akurat tym razem będzie szansa na przełom. Kwestią drugorzędną było czy mowa o silniejszej integracji czy o rychłym rozpadzie – miał być przełom. Tymczasem za każdym razem sztuka była odgrywana przez polityków w podobny sposób: wpierw huczne zapowiedzi, następnie tonowanie nastrojów przez niemieckie władze, a na końcu ogłaszanie ostatecznych ustaleń nie do końca zbieżnych z pierwotnymi założeniami. Te ostatnie, mimo wszystko, powodowały krótkotrwały rynkowy entuzjazm i wzrosty rynków. Jednak po głębszej analizie konkretów inwestorzy zaczynali coraz głośniej powątpiewać w możliwość wdrożenia nawet tych okrojonych rozwiązań i wracaliśmy do punktu gdzie rynki obligacji państw peryferyjnych wracały do poziomów przed szczytem. Tym samym widzowie tego spektaklu z radością kupowali na niego bilety działając w myśl starej giełdowej maksymy: „Kupuj plotki, sprzedawaj fakty”.

Obecnie jesteśmy dokładnie 3 tygodnie po ostatnim szczycie (28-29.06) na którym zaaprobowano pomoc dla hiszpańskiego sektora bankowego w wysokości 100 mld euro oraz 2 tygodnie po obniżce przez EBC stóp procentowych do historycznie niskiego poziomu 0,75% oraz obniżeniu stopy depozytowej w banku centralnym do 0 %. Te działania mimo swojej ekstremalności pomogły na chwilę i dziś znów hiszpańskie 10-letnie obligacje zmagają się z poziomem 7,5%, a 2-letnie z poziomem 6,5%. Sytuacja Włoch nie jest tak zła, ale 10-latki z rentownością 6,35% trudno uznać za sukces. Dla porównania polski dług o analogicznym terminie sięga historycznych rekordów cen przy poziomie 4,92%.

Skąd zatem taka słabość europejskich parkietów i rynku długu skoro w ostatnim miesiącu nie pojawił się żaden (poza malutkim Cyprem) nowy europejski bankrut? Tematy Hiszpanii i Włoch oraz greckiego dramatu są już znane od dawna, więc nie powinny być powodem przeceny. Spadkowa reakcja może być zatem nie tyle problemem nadmiaru bankrutów, ale braku politycznej kroplówki, która składa się z nadziei, obaw i przede wszystkim gotówki, która raptem może się pojawić. Decyzje z końca czerwca wymuszają przynajmniej częściową abstynencję w zaangażowaniu politycznym, ale fakt, że dodatkowo łączy się to z okresem wakacyjnym sprawia, że rynki przypadkiem znalazły się na politycznym odwyku, który potrwa do pierwszych dni września. A półtora miesiąca w obecnych warunkach mnóstwo czasu. Czasu, którego oceaniczny liniowiec o nazwie „EUROLAND” nie ma zbyt wiele. Aby nie podzielić losów włoskiej Concordii niezbędne jest wpierw wzmocnienie jego burt przez większe i elastyczniejsze programy wspierania sytemu bankowego niż ESM i EFSF. Następnie powinno się go wyposażyć w narzędzia umożliwiające szybsze i sprawniejsze podejmowanie decyzji, by w końcu zająć się maszynownią, która potrzebuje zwiększenia swojej mocy. Ten ostatni punkt po części jest realizowany w planie przeznaczenia 130 mld euro na wzrost gospodarczy w strefie euro, ale to zaledwie kropla w ocenie potrzeb.

W tym dość słabym otoczeniu makro Polska gospodarka spowalnia i to coraz wyraźniej. Wskaźnik PMI dla Polski od 3 miesięcy jest poniżej 50 pkt. co wskazuje na kurczenie się krajowego przemysłu. Niedawny odczyt produkcji przemysłowej rosnącej o zaledwie 1,2% w skali roku pokazuje, że giełdowe indeksy znów dobrze zdyskontowały przyszłość spadając od marca o 10%. Publikowane w tym tygodniu dane o bezrobociu i sprzedaży detalicznej mogą wnieść odrobinę optymizmu, ale nie można zapomnieć, że to ostatnie dane z dobroczynnym wpływem euro-mistrzostw. Odczyty łącznie za trzeci kwartał najprawdopodobniej będą miały zdecydowanie więcej negatywnych zaskoczeń. Lokalnie oznacza to, że rynek obligacji wydaje się najlepszym miejscem do przechowania gotówki, ale i tu rekordowo niskie rentowności w końcu poddadzą się korekcie.

Reklama

W tym kontekście globalnie ciekawie zapowiada się początek sierpnia na kiedy przypada rocznica obniżenia złotego ratingu (AAA) dla Stanów Zjednoczonych. 6.08 w tym roku wypada w poniedziałek, a ponieważ jest blisko rozpoczęcia pełną parą kampanii prezydenckiej w USA to na pewno będzie ochoczo wykorzystywany w politycznych rozliczeniach. To o tyle istotne, że do końca listopada amerykańscy politycy muszą ustalić co robić z wprowadzonymi w poprzednich latach cięciami budżetowymi. Dług USA rośnie, a chętnych do podnoszenia podatków przed wyborami nie będzie za dużo.