Odkrył, że średnia trafień była bardzo zbliżona do rzeczywistego ciężaru zwierzęcia. Niewielu wie, co stało się potem. W kolejnych latach wagi stawały się coraz bardziej zawodne. Ich naprawa była kosztowna. Skoro jednak uczestnicy zawodów tak doskonale odgadywali ciężar bydła, nie było potrzeby naprawiania urządzeń. Zarządca prosił po prostu każdego o odgadnięcie wagi, a następnie wyciągał średnią ze wszystkich trafień. Pojawił się jednak nowy problem.

Odkąd zawody w odgadywaniu ciężaru zwierzęcia stały się modne, niektórzy z ich uczestników próbowali uzyskiwać informacje od gospodarza, który wołu wyhodował. Zaczęto obawiać się, że jeśli lepiej poinformowani uzyskają przewagę nad innymi, pozostali zniechęcą się do udziału w zawodach. A przy małej liczbie uczestników nie można było polegać na mądrości tłumu. Wprowadzono zatem rygorystyczne regulaminy. Gospodarz proszony był o przygotowanie trzech miesięcznych komunikatów na temat rozwoju zwierzęcia, które wywieszane były przy wjeździe na targ.

Jeśli właściciel wołu przekazał któremukolwiek dodatkową informację, musiała ona zostać upubliczniona. Każdy, kto posiadał wiedzę na temat zwierzęcia niedostępną dla większości osób, był wydalany z targowiska. W ten sposób integralność procesu zgadywania wagi została zachowana. Zawodowi analitycy studiowali treść publikowanych komunikatów i informowali swoich klientów o płynących z nich wnioskach. Niektórzy co bardziej błyskotliwi zrozumieli, że wiedza na temat żywienia i zdrowia wołu nie ma już znaczenia. Teraz liczyły się przeczucia osób postronnych.

Skoro zwierzę nie było już ważone, klucz do sukcesu nie leżał w określeniu rzeczywistego ciężaru, lecz w zgadnięciu, jaką wagę wytypują uczestnicy. Czyli przewidzeniu, jak zgadywać będą inni. I tak dalej. Niektórzy, tak jak stary rolnik Buffett, twierdzili, że wyniki tego procesu coraz bardziej oddalają się od realiów hodowli bydła.

Reklama

Ale zostali zignorowani. Owszem, zwierzęta gospodarza Buffetta były zdrowe i dobrze odżywione, a jego finanse w doskonałej kondycji, ale był tylko chłopem, który tak naprawdę nie rozumiał zasad działania rynków. Ustanowione zostały międzynarodowe organa w celu określenia zasad szacowania wagi wołu, która została oficjalnie określona jako średnia wszystkich trafień. Jedną z trudności było to, że czasem pojawiało się bardzo niewiele typów co do wagi wołu albo wręcz nie było ich wcale. Ale trudność została pokonana.

Matematycy z Uniwersytetu w Chicago stworzyli modele, które pozwalały oszacować, jaka byłaby średnia trafień, gdyby typów było odpowiednio dużo. Niepotrzebna była do tego wiedza na temat hodowli zwierząt, a jedynie komputer. Powstała już wówczas potężna branża zawodowych odgadywaczy ciężaru zwierzęcia, organizatorów zawodów i doradców pomagających uczestnikom poprawić trafienia. Niektórzy sugerowali, że taniej byłoby naprawić wagi, ale zostali wyśmiani: dlaczego wracać do czasów, kiedy trzeba było polegać na osądzie jednego tylko sprzedawcy, kiedy można czerpać korzyści ze zbiorowej wiedzy tak wielu mądrych ludzi? I wtedy wół zdechł. W całym tym zamieszaniu nikomu nie przyszło do głowy, by go nakarmić.