Hakerzy włamali się rok temu do skrzynki mailowej szefa Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya oraz 10 innych ważnych urzędników UE - donosi Bloomberg, powołując się na amerykańskich śledczych. Ich zdaniem, hakerzy są powiązani z rządem i armią Chin.

Hakerzy włamali się do komputera Van Rompuya czterokrotnie w lipcu ubiegłego roku, kiedy negocjowany był plan ratunkowy dla Grecji. Przejęli zawartość maili, wraz z załącznikami, aż 11 wysokiej rangi urzędników unijnych - poza Van Rompuyem, także obecnego i byłego szefa jego gabinetu oraz unijnego koordynatora ds. walki z terroryzmem, urzędników odpowiedzialnych za handel i rozwój.

Ten nieujawniony jak dotąd atak - ocenia Bloomberg - dał hakerom dostęp do informacji o działaniach planowanych przez Europę w ramach walki z kryzysem finansowym. Ale hakerzy sami też byli śledzeni "przez około 30 firm współpracujących w tajemnicy, zajmujących się bezpieczeństwem w sieci i śledzących jedną z największych i najbardziej aktywnych grup hakerskich w Chinach". To oni, prosząc o anonimowość, pokazali Bloombergowi dowody ataku.

Chodzi o grupę hakerską znaną pod nazwą Byzantine Candor lub Comment, od lat obserwowaną przez wywiad amerykański. Poza Unią Europejską, jej ofiarami, zdaniem amerykańskich śledczych, padło około 20 instytucji, firm i osób. Była to m.in. firma naftowa zainteresowana odwiertami na spornych wodach chińskich oraz prawnicy zajmujący się skargami na chińskich eksporterów, a także finansowana przez władze USA fundacja Międzynarodowy Instytut Republikański (International Republican Institute).

Bloomberg przypomina, że zgodnie z dyplomatyczną depeszą ujawnioną przez WikiLeaks, Byzantine Candor jest powiązany z chińskim wojskiem. Chiny wielokrotnie zaprzeczyły jednak, że prowadzą szpiegostwo w cyberprzestrzeni.

Reklama

Urzędnicy Rady Europejskiej odmówili komentowania sprawy, zapewniając, że najbardziej strategiczne informacje są przechowywane w osobnej sieci komputerowej, która nie ma połączenia z internetem.