Dodał, że MF może obniżyć prognozę wzrostu PKB w budżecie na 2013 r. Zdaniem Koteckiego, nawet jeśli deficyt sektora w br. lekko przekroczy 3 proc. PKB, to Komisja Europejska powinna zdjąć z Polski procedurę nadmiernego deficytu.

"Pod koniec sierpnia przedstawimy ostateczne założenia do budżetu na 2013 rok. Trzeba je urealnić, dostosować do zmieniającej się sytuacji zewnętrznej. Nie należy wykluczać obniżenia prognozy wzrostu PKB na 2013 rok. Scenariusz musi być wewnętrznie spójny, więc będziemy analizować wszystkie wskaźniki budżetowe" - powiedział dziennikarzom Kotecki.

"Budżet na 2013 rok nie będzie łatwym budżetem. Budżet na 2013 rok będzie częścią działań służącym przeciwdziałaniu skutkom kryzysu w UE, zapowiedzianych przez premiera. Nie można jeszcze odpowiedzieć na pytanie, jaka będzie ewentualna korekta dochodów i wydatków z WPFP" - dodał.

Kotecki zapowiedział, że rząd będzie dalej konsolidował finanse publiczne, jeśli nie zaszkodzi to wzrostowi PKB.

Reklama

"Nawet jeżeli deficyt sektora finansów publicznych nie będzie na poziomie 2,9 proc. PKB w roku bieżącym, a będzie nieznacznie przekraczał 3 proc. to należy oczekiwać, że KE zdejmie z Polski procedurę nadmiernego deficytu w przyszłym roku" - dodał.

"Celem jest osiągnięcie MTO, czyli deficytu strukturalnego w 2015 roku na poziomie około 1 proc. PKB" - stwierdził.

Zdaniem eksperta Pracodawców RP Piotra Rogowieckiego resort finansów przygotowując założenia do przyszłorocznego budżetu, wykazał się zbyt dużym optymizmem w odniesieniu do wielu wskaźników makroekonomicznych, np. 2,9 proc. wzrostu PKB - jest mało prawdopodobne.

"W naszej ocenie, w konsekwencji zewnętrznych szoków popytowych, w 2013 r. nastąpi wyraźne spowolnienie - widoczne zarówno po stronie popytu inwestycyjnego, jak i spożycia indywidualnego" - wskazał Rogowiecki w komentarzu.

W jego ocenie przygotowane przez resort prognozy powinny zostać zrewidowane "w dół", bowiem przyjęcie ich za podstawę ustalania budżetu rodzi zbyt duże ryzyko dla sektora finansów publicznych i rozwoju kraju.

Według eksperta, aby wzrost gospodarczy osiągnął w 2013 r. poziom wyższy niż w 2012 r., musiałaby nastąpić poprawa sytuacji na rynku pracy, tymczasem nie ma podstaw do tego, aby takie założenie przyjąć.

Rogowiecki wskazał, że ostatnich pięciu latach podstawowym czynnikiem, który zapobiegał załamaniu się koniunktury w Polsce była konsumpcja indywidualna. Tymczasem w drugim kw. br. nastąpił wyraźny spadek tempa wskaźnika dynamiki sprzedaży detalicznej w stosunku do pierwszego kw. br.

Ekspert zwrócił też uwagę na zakończenie lub spowolnienie wielu inwestycji związanych z Euro2012, a także na niepewną sytuację w UE, od której uzależniony jest wzrost polskiego PKB.

Rząd przyjął w założeniach do budżetu, że wzrost PKB w 2013 r. wyniesie 2,9 proc., a inflacja - 2,7 proc. Nominalny wzrost przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej w 2013 r. powinien wynieść 5,6 proc., a w sektorze przedsiębiorstw - 5,7 proc. Przyjęto ponadto, że rejestrowane bezrobocie w przyszłym roku sięgnie 12,4 proc.

Ponadto rząd prognozuje, że w 2013 r. poziom przeciętnego zatrudnienia w gospodarce narodowej wyniesie 9 mln 982 tys. osób, a zatrudnienie w państwowej sferze budżetowej - 542 tys. 116 osób. Nie przewidziano wzrostu płac w budżetówce.