W dniu, w którym Michael Anselmo podpisał umowę najmu swojego pierwszego mieszkania w Nowym Jorku stracił pracę w firmie Buck Consultants LLC. Przez ponad 10 miesięcy próbował płacić czynsz z zasiłku dla bezrobotnych. Po dwóch latach wciąż ma obawy nie tylko przed kupnem własnego domu, ale nawet roweru.

„Każda decyzja, którą podjąłem od czasu, gdy straciłam pracę, była zabarwiona tą niepewnością o przyszłość” – mówi 28-letni Anselmo, który teraz wynajmuje mieszkanie w Auston w Teksasie i pracuje dla firmy konsultingowej UnitedHealth Group. „Plany zakupu mieszkania są teraz dla mnie znacznie bardziej odległe, niż były kiedyś” – dodaje.

Anselmo i jego rówieśnicy boją się dokonywać dużych zakupów. Weszli w dorosłość w środku najgłębszej recesji i najsłabszego ożywienia w USA od czasów II wojny światowej. Stopa bezrobocia w Stanach od 2009 roku utrzymuje się powyżej 8 proc., a wielkość zadłużenia studentów sięgnęła już 1 bln dol. Ludzie w wieku od 20 do 34 lat wynajmują bądź wypożyczają praktycznie wszystko, co się da – od mieszkań i samochodów, po ubrania. Wszystko po to, aby zaoszczędzić jak najwięcej pieniędzy i zachować większą mobilność.

Inwestycja w dom to kula u nogi

Reklama

Tak jak Wielka Depresja kształtowała nastawienie pokoleń od 1929 roku do początków II wojny światowej, tak teraz kryzys finansowy i jego następstwa wpływają na postrzeganie świata przez młodych konsumentów – uważa Cliff Zukin, profesor nauk politycznych z Edward J. Bloustein School of Planning and Public Policy.

“To generacja, która boi się zaangażowania i zobowiązań, chce mieć możliwość dostosowania się do każdych warunków. Coś, co kiedyś było postrzegane jako solidna inwestycja, tak jak dom, czy samochód, teraz jest tylko kulą u nogi i niesie za sobą ogromne ryzyko” –mówi Zukin, który prowadzi badania na temat wpływu recesji na absolwentów uczelni.

Największą różnicą między sytuacją pokoleń na przełomie lat jest dostęp do zaawansowanych technologii. Firmy są teraz w stanie oferować młodym klientom wszystko, czego chcą, kiedy chcą i to po obniżonym koszcie – twierdzi Paco Underhill z firmy badawczo-konsultingowej Envirosell.

„Wynajmowanie jest teraz w grze. W czasie Wielkiego Kryzysu nie było. Dla nowoczesnych pokoleń posiadanie czegoś na własność nie oznacza własności na zawsze. Oznacza posiadanie danej rzeczy tylko wtedy, gdy jej aktualnie potrzebujesz” – mówi Underhill specjalizujący się w badaniu zachowań konsumentów.

Sukienka, lodówka i krzesło do wynajęcia

Nowy trend już wykorzystało mnóstwo amerykańskich przedsiębiorców. Firmom wynajmującym samochody na godzinę czy modną odzież z najwyższej półki nie brakuje klientów. Kwitnie także rynek wynajmu mebli i sprzętu AGD. Grupa docelowa klientów to głównie studenci i młode gospodarstwa domowe.

“Wynajem ma sens” – mówi David Blanchflower, profesor ekonomii na Dartmouth College w New Hampshire. „Młodzi nie mają pieniędzy, więc nie kupują lodówek, ani innych sprzętów, które normalnie nabywa się przy urządzaniu swojego domu. Ich dochody są teraz na znacznie niższym poziomie” – dodaje.

Zarobki lecą w dół, długi rosną

Jak wynika z badań przeprowadzonych w maju przez Centrum Rozwoju Siły Roboczej Johna J. Heldricha w Rutgers, amerykańscy absolwenci, którzy ukończyli studia między 2009 i 2011 r. w pierwszej pracy zarabiali średnio 27 tys. dol. rocznie. To o 3 tys. dol. mniej, niż ich koledzy, którzy skończyli edukację w 2007 roku. Większość studentów ma do spłacenia 20 tys. dol. kredytu, który zaciągnęli na sfinansowanie swojej edukacji. 40 proc. z 444 ankietowanych absolwentów przyznaje, że dług ten opóźnia ich decyzję o zakupie domu czy samochodu. Amerykańskie Biuro Ochrony Konsumentów (Consumer Financial Protection Bureau) szacuje, że wielkość pożyczek studenckich w USA już kilka miesięcy temu przekroczyła astronomiczną kwotę 1 biliona dolarów.

Od grudnia 2007 r. do czerwca 2009 r. gospodarka Stanów Zjednoczonych skurczyła się od 4,7 proc.. Była to najgłębsza i najdłuższa recesja w powojennej erze. W ciągu trzech lat od zakończenia recesji gospodarka wzrosła o 6,7 proc. – to z kolej najsłabsze ożywienie od czasu II wojny światowej.

Bez szans na budowanie własnego majątku

Ci, którzy zamiast kupna preferują wynajem muszą jednak zapłacić za to cenę – ostrzega Jeffrey Lubell, dyrektor wykonawczy Center for Housing Policy. Rezygnując z zakupu takich aktywów jak mieszkania, młodzi ludzie porzucają szansę na gromadzenie majątku zabezpieczającego ich przyszłość.

„To, co teraz obserwujemy jest odkładaniem w czasie wszystkich decyzji, które wymagają długoterminowej stabilności finansowej w przyszłości. Chodzi o zakup domu, małżeństwo czy decyzję o posiadaniu potomstwa” – mówi Lubell.

ikona lupy />
Klucze do mieszkania i do samochodu / Bloomberg / Andrew Harrer