Firma – podobnie jak polski DSS, wykonawca A2 – zdobyła kontrakt, przedstawiając zaniżone koszty. To, co miało być budowlaną bonanzą, zamieniło się w serię wpadek. Problem w tym, że te wpadki odbijają się na innych firmach. W przypadku berlińskiego lotniska stratne będą linie Air Berlin, które swoją ekspansję wiązały z nowym hubem w niemieckiej stolicy.
Wczoraj odbyło się nadzwyczajne spotkanie zarządu spółki FBB poświęcone kondycji finansowej firmy. Według pierwotnych szacunków FBB realizacja projektu miała pochłonąć ok. 2,8 mld euro. Dziś koszty budowy sięgają już 4,2 mld euro. Aby dokończyć budowę, firma potrzebuje dodatkowo 1,17 mld euro kredytów. Wykonawca ma jednak poważne problemy z ich pozyskaniem. Kredytodawców nie przekonują nawet gwarancje udzielane przez trójkę udziałowców projektu – władz Berlina i Brandenburgii oraz rządu federalnego – podaje serwis The Local wydawany w RFN i krajach skandynawskich.
Inwestycja, największa w Niemczech, już jest realizowana ze sporym opóźnieniem. Nowe lotnisko, które ma zastąpić dwa dotychczasowe – Tegel i Schoenefeld – miało być gotowe w listopadzie 2011 r. Z powodu bankructwa jednego z wykonawców termin przesunięto na czerwiec 2012 r. W maju okazało się, że i tego terminu nie uda się dotrzymać, bo ukończonych było zaledwie 56 proc. prac. Nowa data to marzec 2013 r. Od kilku dni niemieckie media donoszą jednak, że ten termin też jest zagrożony: główny inwestor FBB może zbankrutować już w listopadzie.
Utracenie płynności finansowej przez FBB może pogrążyć także drugiego największego niemieckiego przewoźnika Air Berlin. Nowy port oznaczał nowe plany ekspansji na trasach transkontynentalnych. Dziś przewoźnik musi wyprzedawać flotę, by wyjść z kłopotów finansowych. Oprócz opóźnień na budowie uderza w niego drogie paliwo. Linia od 2007 r. jest na minusie. W II kwartale br. straty Air Berlin wyniosły 66,2 mln euro – o jedną trzecią więcej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego.
Reklama
Na realizacji rządowych zleceń na podobnej zasadzie przejechały się Dolnośląskie Surowce Skalne, które w spadku po chińskim COVEC miały dokończyć budowę autostrady A2. DSS ogłosiły upadłość w kwietniu z powodu długów, które sięgnęły 900 mln zł. Firmie nie udało sie wyjść na prostą, choć wynegocjowała stawki o blisko 0,5 mld zł wyższe niż w przypadku COVEC. Po upadku DSS o przetrwanie walczy kilkadziesiąt polskich firm podwykonawczych, które świadczyły usługi transportowe przy budowie autostrady.