Mitt Romney wyciągnął nie lada asa z rękawa w rozgrywce z Barackiem Obamą o prezydenturę w USA. Co to oznacza dla gospodarki?
Jako kandydata na wiceprezydenta wskazał Paula Ryana, republikańskiego kongresmena znanego z wolnorynkowych poglądów. Amerykańskie media pieją z zachwytu nad tym, jak ożywczy wpływ ta decyzja będzie miała na letnią jak dotąd kampanię wyborczą. Z jednej strony przypisuje mu się rolę piły tarczowej na twardych konserwatystów krytykujących Romneya za zbyt skromne plany ograniczania budżetu, z drugiej – jest wygodnym celem ataku Demokratów, którzy zarzucają mu chęć drastycznych cięć społecznych.
To pokazuje, jak Ameryka zasiedziała się w swoim status quo i jak niewiele trzeba, by je naruszyć. Plan naprawy budżetu opracowany przez Ryana nie jest wcale tak radykalny, za jaki uznała go opinia publiczna. USA zadłużają się w tempie 1,5 bln dol. rocznie, zaś Ryan zakłada zbalansowanie państwowej kasy dopiero po 30 latach. W wyniku zamorskich misji w ciągu ostatniej dekady znacznie wzrosły zwłaszcza wydatki wojenne Stanów Zjednoczonych. Ale Ryan nie proponuje cięć w tym sektorze, by nie odstraszyć republikańskich jastrzębi militarnego lobby. Z kolei w obliczu kryzysu nie może proponować nagłych cięć w wydatkach socjalnych (wyjątek zrobi dla znienawidzonej na prawicy ObamaCare). W efekcie poważne oszczędności są mityczne.
Paul Ryan oskarżany jest też o faworyzowanie bogatych poprzez obniżanie im podatków. Najwyższa stawka według planu zamiast obecnych 35 proc. wynosiłaby 25 proc. To już nasz lewicowy Palikot chciał niższej stawki. Do tego trzeba wliczyć postulowaną w planie kasację rozmaitych ulg i kruczków, które w USA niezwykle skutecznie służą najbogatszym do omijania podatków.
Radykalizm Ryana lśni tylko na tle partyjnych establishmentów. Republikanie, w tym Romney, muszą uważać na miliony niezdecydowanych wyborców, których przestraszą zbyt daleko posunięte propozycje. O ile chętnie pozwolą Ryanowi na atakowanie polityki gospodarczej prezydenta Obamy, o tyle niechętnie stawialiby ją na głowie. Nominacja Ryana zapewni Republikanom w czasie kampanii ostrą walkę ideologiczną z Demokratami o kształt rządu. Jednak bez względu na zwycięzcę jesiennych wyborów ten kształt nie ulegnie znaczącej zmianie.
Reklama
ikona lupy />
Jan Wróbel wojciech górski / DGP