Tylko 23 zł diety otrzymuje pracownik sektora publicznego wysłany w podróż służbową w Polsce. Powinien więc zabrać ze sobą prowiant, a hotelowymi śniadaniami najadać się na zapas - radzi "Rzeczpospolita".

"Dieta ma zrekompensować różnice między kosztem wyżywienia w domu i w podróży, ale i na to nie starcza" - żali się Marek Lewandowski z NSZZ "Solidarność". Dlatego w trasę zabiera studenckie śniadanie: kefir i bułki lub kanapki. Gorzej z obiadem - dodaje.

Od początku roku dieta może jednak wzrosnąć do 30 zł - jeśli wejdzie w życie rozporządzenie przygotowane przez resort pracy. Byłaby to pierwsza korekta tej kwoty od 2007 r.

Dokument ma też uregulować rozliczanie zagranicznych wojaży. I tak, np. wybierający się do Francji będzie mógł liczyć na 50 euro diety i 180 euro na nocleg (dziś 45 i 140 euro), a do Hiszpanii - na 50 i 160 euro (dziś 48 i 120 euro).

Za nocleg w Polsce, pracownik dostaje dziś tyle zwrotu, na ile przedstawi rachunek. Ale nowe ministerialne regulacje mają to zmienić i pułap wydatków ma wynosić 600 zł, czyli 20-krotność diety. Jeśli rachunek będzie wyższy, pracownik sam dopłaci różnicę.

Reklama