W sprawie Amber Gold wiele już zostało powiedziane, ale wciąż nie mamy pełnej wiedzy o całej tej aferze.

Sprawa ma kilka wymiarów: społeczny, prawny i finansowy. W ostatnich dwóch należałoby dogłębnie przeanalizować, które z instytucji państwa nie zadziałały i dlaczego tak się stało. Inną kwestią jest sam pomysł biznesowy, który dla przeciętnych nawet znawców rynku finansowego wyglądał co najmniej mało poważnie. Przez trzy lata jednak ponad 20 tysięcy osób zdecydowało się powierzyć oszczędności swojego życia temu właśnie pośrednikowi. Oczywiście dopóki nie zostanie udowodnione przestępstwo, mamy do czynienia z domniemaniem niewinności. Niemniej kilka kwestii i tak budzi wątpliwości.

Po pierwsze sam pomysł biznesowy polegający na przechowywaniu sztabek złota. Jeśli spojrzymy na wykres ceny uncji złota od momentu, kiedy Amber Gold rozpoczął działalność, czyli w 2009 roku, to widać, jak pięknie ona się pięła wyrażona w dolarach. W drugiej połowie 2011 roku złoto było dwa i pół razy droższe w porównaniu z ceną z połowy 2009 roku. Dla Polaków kluczowe były ceny wyrażone w złotych. Na szczęście tak się złożyło, że kurs złotego wobec dolara w 2009 roku należał do najsłabszych w całym rozpatrywanym okresie, był słabszy zarówno w porównaniu z poziomami z 2011 roku, jak i pierwszej połowy 2012 roku. Z tej prostej arytmetyki płynie wniosek, że w latach 2009 – 2011 na inwestycjach w złoto można było nieźle zarobić, a kurs złotego sprzyjał tym, którzy dokonali zakupów w 2009 roku. Ale zakup złota w 2011 roku już nie był tak atrakcyjny i nie mógł przynieść jakichkolwiek zysków.

A biorąc pod uwagę zmienność kursu walutowego w tym okresie, na złocie łatwo można było stracić. Tak więc lokaty w sztabki złota przynajmniej na papierze przynosiły niezłe zyski. Ale żadna hossa nie trwa wiecznie i już od roku złoto nie jest aż tak atrakcyjne (spekulacyjnie oczywiście), jak kilka lat wcześniej. Między 2008 a 2011 rokiem powstało wiele funduszy inwestujących w złoto. Różnica pomiędzy nimi a Amber Gold polegała na tym, że ci pierwsi inwestowali na giełdach towarowych w kontrakty na złoto, podczas gdy Amber ponoć kupował sztabki.

Dla każdego, kto zetknął się choć przez chwilę z rynkiem finansowym, już sam pomysł musiał wydawać się niepoważny lub, nazywając rzeczy po imieniu, podejrzany. Kupowanie sztabek złota ma same wady i jako takie jest wyjątkowo niepraktyczne, znacznie łatwiej jest kupować kontrakty na ten drogocenny kruszec. Ale jak widać, sam pomysł marketingowy się sprawdził. O ile w początkowej fazie kupienie złota mogło przynieść wymierne profity, od 2011 r. już nie. Trzymanie złota w sztabkach i gwarantowanie jakiejkolwiek rentowności powyżej oprocentowania papierów rządowych powinno działać jak dzwonek alarmowy. A tym bardziej gwarancje stopy zwrotu powyżej 10 proc.! Pytanie, dlaczego tą nieuczciwą reklamą nie zajął się UOKiK. Zasadnicza jest jednak kwestia działania prokuratury i sądownictwa. Bardzo wiele o tym już napisano i powiedziano. Pozwolę sobie zwrócić uwagę na jeden aspekt, który zbyt słabo zabrzmiał w tej dyskusji. Mianowicie od lat w raportach Banku Światowego Doing Business Polska wypadała wyjątkowo blado w ocenie sądownictwa gospodarczego (to te słynne 1000 dni na załatwienie sprawy). Politycy jak dotąd niezbyt się tymi statystykami przejmowali, bo nie byli w stanie dostrzec, jak to się przekłada na codzienne życie Polaków.

Reklama

Przypadek Amber Gold pokazał, ile może nas kosztować opieszałość i brak umiejętności poruszania się w sferze gospodarczej polskich sądów. Pytanie tylko, czy potrzebujemy tak mocnych przykładów, aby zająć się na poważnie zmianą tego stanu? I jeszcze głos w dyskusji w odpowiedzi na nasze narodowe zawołanie: „Polacy, nic się nie stało…”. Jedna z tez głosi, że system instytucjonalny nie pozwala na działanie parabanków. I gdyby tylko dobrze stosować prawo, to już w 2009 roku na wniosek KNF o podejrzeniu popełnienia przestępstwa wymiar sprawiedliwości powinien zakazać wykonywania działalności Amber Gold.

Nie wspominając już o tym, że osoba skazana nie powinna w ogóle tej firmy założyć. Trzeba jednak chodzić po ziemi i nie oczekiwać, że nagle po tym wydarzeniu cały wymiar sprawiedliwości w sprawach gospodarczych zacznie działać szybko i zdecydowanie. Dlatego niezbędne jest zwiększenie zadań nadzorczych instytucji, która jako jedyna sprawdziła się w tej całej sprawie, a mianowicie KNF. Tak aby mogła kontrolować spółki podejrzane o prowadzenie działalności bankowej bez zezwolenia. Po drugie należałoby przeanalizować efekty działania rekomendacji T, która od 2010 roku wprowadziła bardzo surowe zasady przyznawania kredytów konsumpcyjnych. Prawdopodobnie przyczyniło się to do wzrostu tzw. bankowości cienia, czyli nieregulowanej. Po trzecie UOKiK powinien bardziej zaangażować się w zwalczanie nieuczciwej reklamy w sektorze finansowym, i szerzej nieuczciwymi praktykami w tym obszarze. Inaczej za kilka lat skończy się to jeszcze większą aferą.