W zeszłym tygodniu przyznał to minister spraw zagranicznych Finlandii Erkki Tuomioja. Jego austriacki odpowiednik Michael Spindelegger wezwał Unię Europejską do opracowania zawczasu mechanizmu opuszczania strefy, by nie odbyło się to w chaosie. Wiadomo też, że plany na wypadek rozpadu sporządzane są też w Berlinie.
Fiński minister ds. europejskich Alexander Stubb wyjaśniał wprawdzie później, że jego kraj nadal chce utrzymania jedności strefy euro i będzie wspierał ten cel, ale prawda jest taka, iż Finowie nie zamierzają już dokładać się do długów Południa. I prawdopodobnie opracowują dwa plany – wyjścia Grecji, ewentualnie wraz z kolejnymi krajami, które skorzystały z pomocy finansowej, ale także własnej rezygnacji ze wspólnej waluty i powrotu do marki. Po raz pierwszy o takiej ewentualności wspomniała na początku lipca minister finansów Jutta Urpilainen, która powiedziała, iż „zbiorowa odpowiedzialność za długi innych państw i ich gospodarki to nie jest coś, do czego powinniśmy się przygotowywać”.
Według sondaży dwie trzecie Finów opowiada się za pozostaniem w strefie euro, ale zarazem taki sam odsetek sprzeciwia się dalszemu współfinansowaniu przez Helsinki pomocy dla zadłużonych państw. Nawet jeśli miałoby to przyczynić się do uratowania euro. Finlandia jest jedynym krajem strefy euro, który ma zarówno najwyższą ocenę wiarygodności kredytowej, jak i stabilną perspektywę ratingu od wszystkich trzech głównych agencji ratingowych.
Reklama
Ale choć rozwija się szybciej niż większość krajów strefy euro, jej wzrost gospodarczy jest słabszy niż pozostałych państw skandynawskich – Danii i Szwecji, które pozostają poza unią walutową, oraz Norwegii i Islandii, które w ogóle nie są w UE. Dlatego coraz więcej Finów ma wątpliwości, czy przyjęcie euro było dobrym pomysłem. W przypadku wyjścia – lub wyrzucenia – Grecji będą one jeszcze większe. Jak podaje dziennik „Helsingin Sanomat”, będzie to kosztowało Finlandię 5,4 mld euro, co stanowi 2 proc. jej PKB.
Tymczasem ciekawe zestawienie sporządził tygodnik „The Economist”. Wyliczył on koszty rozpadu strefy euro dla Niemiec. W przypadku opuszczenia jej tylko przez Grecję Berlin straci na tym 118 mld euro, co stanowi 4,5 proc. niemieckiego PKB. Koszt opuszczenia strefy przez pozostałe kraje, które dostały pomoc finansową albo zwróciły się o nią – czyli Irlandię, Portugalię, Cypr i Hiszpanię – to 378 mld, co razem dawałoby kwotę 496 mld. Ale zdaniem tygodnika, mimo kosztów, jednoczesne opuszczenie wspólnej waluty przez te pięć państw byłoby korzystniejsze niż tylko przez samą Grecję, bo dawałoby szansę na przywrócenie zaufania do strefy euro – mniejszej, ale stabilnej. Pojedyncze wychodzenie będzie tylko przedłużało niepewność na rynkach.
Co więcej, w długiej perspektywie wspomniane prawie pół biliona jest i tak może się okazać tańsze niż utrzymywanie jedności za wszelką cenę. Alternatywą może być to, że kraje Południa staną się permanentnymi odbiorcami pomocy, tak jak to się dzieje ze wschodnimi landami od czasu zjednoczenia.
5,4 mld euro tyle będzie kosztować Finlandię opuszczenie strefy euro przez Grecję
118 mld euro taki będzie koszt wyjścia Grecji ze strefy euro dla Niemiec
496 mld euro tyle Niemcy stracą, jeśli ze strefy euro oprócz Grecji wyjdą też Irlandia, Portugalia, Cypr i Hiszpania