Brak wsparcia ze strony państwa ukraińskiego, skromna pomoc z kraju oraz obowiązek wizowy, odchodzące pokolenie starszych działaczy, a przede wszystkim odpływ młodzieży do Polski - to najważniejsze problemy, z którymi boryka się polska społeczność na Ukrainie.

Wspólnota Polska ocenia, że w kraju tym żyje 900 tysięcy Polaków. W przeprowadzonym w 2001 r. spisie ludności narodowość polską zadeklarowało 144 tys. obywateli ukraińskich. Największe skupiska Polaków na Ukrainie znajdują się w obwodach żytomierskim, chmielnickim i lwowskim na zachodzie kraju.

"Państwo ukraińskie nie przeszkadza nam w działalności, ale i niewiele nam pomaga. Większych problemów z władzami nie mamy. Polska przyznaje nam skromne dotacje, które obejmują działalność kulturalno-oświatową, jednak nie powstrzymuje to naszej młodzieży przed wyjeżdżaniem na stałe do kraju. Jest to nasza największa tragedia" - powiedział PAP Emil Legowicz, prezes Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej.

Działacz zwrócił uwagę, że brak młodzieży najbardziej widoczny jest w szkołach. "Już dziś większość uczących się w polskich szkołach we Lwowie dzieci nie jest Polakami. Jeśli tak dalej pójdzie, wyginiemy" - narzeka.

Legowicz mówi, iż po rozpadzie ZSRR Polacy z Ukrainy liczyli na większą aktywność Polski na dawnych kresach wschodnich.

Reklama

"Myśleliśmy, że przyjdą do nas polskie firmy, które dadzą nam zatrudnienie, jednak tak się nie stało. Polska nas może nie ignoruje, ale jej priorytetem są dobrosąsiedzkie układy z Ukrainą. My, Polacy jesteśmy często traktowani tak, jak wszyscy inni obywatele Ukrainy" - podkreślił.

Jedną z głównych bolączek Polaków na Ukrainie są wizy. "Bardzo liczyliśmy na Kartę Polaka, ale i ona nie zwalnia nas z obowiązku posiadania wiz. Ostatnio w polskich konsulatach zaczęto wymagać od nas także zaproszeń, a kto wystawi zaproszenie lwowskiej staruszce, która nie ma już nikogo w kraju? Mnie się czasem wydaje, że Polsce nie za bardzo na nas zależy" - żali się Legowicz.

Stanisław Kostecki z Kijowa, do niedawna prezes Związku Polaków na Ukrainie, uważa jednak, że dużą winę za sytuację polskiej społeczności w tym kraju ponoszą sami jej członkowie.

"Pomoc finansowa z kraju utrzymała się na poziomie z ubiegłego roku, ale nie można się na to uskarżać. Rozumiemy, że żyjemy w czasach kryzysu. Musimy nauczyć się samodzielnie zdobywać środki, być bardziej niezależni i samowystarczalni" - powiedział PAP.

Zdaniem Kosteckiego Polacy na Ukrainie szybko zapomnieli, jak wyglądało ich życie w byłym ZSRR. "Nasza sytuacja jest dziś nieporównanie lepsza, niż wtedy. Niestety, naszej społeczności brakuje energii. Polska robi dużo dla rodaków na Wschodzie, lecz często tego nie dostrzegamy. Nie doceniamy na przykład, jak bardzo sukces Polski przyczynił się do tego, jak my, Polacy, jesteśmy odbierani przez Ukraińców" - zaznaczył.

Kostecki proponuje Polakom na Ukrainie większe zaangażowanie we własne sprawy, podejmowanie aktywności politycznej i działanie w samorządach.

"Właśnie w tym celu zakładamy Polską Partię na Ukrainie. Zebraliśmy już niezbędne do rejestracji 10 tysięcy podpisów i czekamy na decyzję władz. Mamy nadzieję, że otrzymamy ją w ciągu dwóch miesięcy" - powiedział.

Według polskiej dyplomacji na Ukrainie funkcjonuje obecnie ponad 260 ośrodków, wokół których gromadzą się mieszkający tu Polacy. W centrum i na wschodzie kraju jednoczą się one najczęściej wokół Związku Polaków na Ukrainie (ZPnU), na zachodzie - wokół Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie (FOPnU).

ZPnU to zrzeszenie 102 organizacji polskich z 28 tysiącami członków i siedzibą w Kijowie. FOPnU liczy 18 tys. członków, skupionych w 134 ośrodkach.