Wyhamowały inwestycje i konsumpcja, firmy ograniczyły zapasy. W efekcie wzrost gospodarczy spowolnił do 2,4 proc. Ekonomiści tną prognozy. A minister finansów uspokaja.

Bank inwestycyjny JP Morgan obniżył prognozę PKB dla Polski na ten rok o 0,4 pkt proc. – do 2,4 proc., a na przyszły o 0,5 pkt proc. – do 2,1 proc. Pekao SA na 2012 r. o 0,4 pkt proc. – do 2,6 proc., o tyle samo Polski Bank Przedsiębiorczości – do 2,4 proc. – i Invest-Bank – do 2,3 proc. Kolejni ekonomiści mówią, że rewizji wzrostu gospodarczego Polski na ten i przyszły rok dokonają w ciągu najbliższych dni.

Wszystko przez zaskakująco słaby odczyt wzrostu gospodarczego w II kw. tego roku. Uśredniona prognoza ekspertów wynosiła 2,9 proc. W piątek GUS podał, że faktycznie było to 2,4 proc. Zresztą przestrzelili nie tylko ekonomiści działających w Polsce banków komercyjnych, lecz także samego Narodowego Banku Polskiego.

Żaden z ekonomistów ankietowanych przez DGP nie przewidział, że jedynym motorem wzrostu będzie eksport netto, no może z małą pomocą mdlejącej konsumpcji. – Eksport netto wygenerował 2,6 pkt proc. wzrostu PKB, kompensując z nawiązką negatywny wpływ – minus 0,2 pkt proc. – spadku popytu krajowego na tempo wzrostu gospodarczego – tłumaczy Adam Antoniak, ekonomista Pekao SA. Ale zauważa, że to nie tyle zasługa eksportu, którego tempo wzrostu słabło, ile tego, że import słabł jeszcze bardziej.

Zaskakujące jest znaczne wyhamowanie spożycia indywidualnego – do 0,9 pkt proc. wobec 1,4 pkt proc. w I kw. Eksperci spodziewali się, że w związku z Euro 2012 gospodarstwa domowe nie będą oszczędzały na konsumpcji, którą dodatkowo wesprą zagraniczni turyści przybyli na turniej. Nic takiego się nie stało. Teraz wszyscy się obawiają, że w związku z coraz trudniejszą sytuacją na rynku pracy i spadkiem płac realnych w drugim półroczu wyhamowanie konsumpcji prywatnej będzie jeszcze poważniejsze.

Reklama

To samo dotyczy popytu inwestycyjnego, który miał przyspieszyć w związku z Euro, a był znacznie słabszy niż w I kw. Teraz, gdy niezakończone na turniej inwestycje dobiegają końca, eksperci obawiają się, że nie ma już żadnego bodźca, który by je wspierał. W konsekwencji słabnącego popytu i słabnących inwestycji firmy pozbywały się zapasów. Już w II kw. ich kontrybucja do PKB była ujemna i wyniosła –1,5 proc.

To nadspodziewane spowolnienie wzrostu będzie, zdaniem ekonomistów, sygnałem dla Rady Polityki Pieniężnej do przyspieszenia obniżek stóp procentowych. Najodważniejsi mówią, że pierwsze cięcia nastąpią już w październiku, choć wcześniej sądzili, że w listopadzie.

Ekonomiści zaczynają także spekulować, jakie środki zapobiegające spowolnieniu przedstawi we wrześniowym expose premier. Wiktor Wojciechowski, ekonomista Invest-Banku, uważa, że powinien przedstawić reformy ograniczające wydatki. Ale, jak twierdzi, byłyby to decyzje mało popularne, więc zapewne rząd zdecyduje się na ograniczenie inwestycji.

Tymczasem minister finansów Jacek Rostowski zasugerował w piątek w Sejmie, że w 2013 r. wzrost gospodarczy powinien wynieść tyle co w tym – 2,5 proc. – i w związku z tym nie będą potrzebne żadne radykalne kroki.