Mimo niekorzystnych informacji makroekonomicznych z Japonii, gdzie zanotowano nieoczekiwany spadek produkcji przemysłowej, oraz Niemiec, gdzie równie niemiłą niespodziankę sprawił spadek sprzedaży detalicznej, początek handlu na europejskich parkietach nie wskazywał na pesymizm, a ciąg dalszy był zaskakująco pomyślny dla byków. Można mówić o odreagowaniu czwartkowych silnych spadków, ale też obserwowane ostatnio wahania to typowa huśtawka nastrojów, nie zawsze mająca związek z danymi makroekonomicznymi i informacjami około rynkowymi.

Indeks naszych największych spółek, który już dzień wcześniej wykazywał względną siłę, zaczął dzień od zwyżki o prawie 0,4 proc. Jej skala zaczęła się dynamicznie zwiększać tuż po upływie pierwszej godziny handlu. Tym razem nasi inwestorzy skwapliwie korzystali z poprawy nastrojów we Frankfurcie i zdecydowanie zdystansowali kolegów, działających na większości pozostałych parkietów. Co więcej, utrzymywali swój stan posiadania, nie dając niedźwiedziom szans na kontratak. Wczesnym popołudniem WIG20 dotarł do 2265 punktów, zyskując 1,7 proc.

Na głównych parkietach silniejsza zwyżka miała miejsce dopiero około południa. W ostatnim czasie już kilka razy mieliśmy do czynienia sytuacją, w której zachowanie naszego rynku wyprzedzało tendencja na pozostałych giełdach. Po południu DAX szedł w górę o ponad 1,5 proc., a CAC40 o 1,3 proc. Nieco w tyle, z jednoprocentową zwyżką pozostawał londyński FTSE. Liderem na naszym kontynencie był wskaźnik w Madrycie, rosnący o ponad 2 proc. Niemal 2 proc. zyskiwał też indeks w Atenach.
Wśród największych spółek w fazie zwyżki liderem były rosnące o ponad 3 proc. akcje PZU. Po ponad 2 proc. w górę szły papiery Asseco, Bogdanki, Banku Handlowego, PKN Orlen i PKO. Na minusie pozostawały walory Boryszewa i Synthosu, spółek które rozczarowały wynikami. Chwilami zniżki w obu przypadkach sięgały 4 proc. Pod koniec dnia skala spadku wyraźnie się zmniejszyła, szczególnie w przypadku Synthosu. Pod kreskę zaczynały jednak schodzić akcje BRE i Kernela.

Dane makroekonomiczne zza oceanu były niejednoznaczne. Indeks aktywności w rejonie Chicago spadł z 53,7 do 53 punktów, wskaźnik nastrojów konsumentów wzrósł z 72,3 do 74,3 punktu, rozczarowały zniżkujące o 0,6 proc. zamówienia na dobra trwałe, za to miłe zaskoczenie stanowił wzrost zamówień przemysłu o 2,8 proc. Reakcji na rynkach nie było widać.

Reklama

Widać było natomiast chwilowe rozczarowanie po pierwszych wypowiedziach Bena Bernanke. Indeksy na Wall Street, które zaczęły dzień od sięgających 0,7 proc. wzrostów, cofnęły się nieco, ale po chwili wróciły do poziomu otwarcia. Te niewielkie wahania wskazują, że byki zbyt mocno się nie przejęły i nie straciły nadziei, że usłyszą to co chciały, być może już w połowie września.

Na pół godziny przed końcem handlu indeks naszych największych spółek zyskiwał 1,4 proc., WIG rósł o nieco ponad 1 proc., a wskaźniki małych i średnich spółek szły w górę po 0,6-0,7 proc.