Szkoły trudno naprawia się za pomocą odgórnych reform. Raz na wiele lat – najlepiej gdzieś tak raz na sto – warto potrząsnąć całością systemu edukacji, aby odwrócić skibę i dotlenić glebę.

Jednak naprawdę dobre reformy to te, które szkoła wprowadza na własną odpowiedzialność, nie na odpowiedzialność ministra. Włodarze polskiej edukacji są jednak, niemal bez wyjątków, zwolennikami idei naprawiania poprzez budowanie po swojemu. Nie szukają sprawdzonych pomysłów na dole, tylko na podstawie dość wyrywkowych doświadczeń własnych oraz ekspertów szyją ubranka dla całej oświatowej Polski.

Minister Handke miał dzieci w szkole amerykańskiej, na tej podstawie doszedł do pewnych przemyśleń, a my wszyscy doszliśmy do „reformy Handkego”.

Tymczasem reformy są dobre wtedy, kiedy są już sprawdzone w praktyce. I przesiane. Wiele z tego, co wymyślili mali reformatorzy edukacji, okazało się pomyłką. Pomyłką w małej skali. Skala ewentualnego błędu reformy powszechnej jest ogromna. Dlatego (powinienem powiedzieć: „również dlatego”) apeluję o nieapelowanie o likwidację gimnazjów. Lepiej gimnazja naprawiać. Jak? Korzystając z doświadczeń tych gimnazjów, którym się jakoś udało. Dzisiaj wzorów działania szukajmy w szkołach, a nie w gmachu ministerstwa. Szkoła poszukująca sposobu pracy z dzieckiem, które nie potrafi usiedzieć na krześle, powinna utworzyć kółko wzajemnej pomocy ze szkołą, która ma w tym doświadczenie. W modelu idealnym ministerstwo sypie forsą tym, którzy, jak mawia klasyk, „dają radę”. Nie wymyśla znowu koła.

Gimnazja stanowią wyzwanie, temu nikt rozsądny nie przeczy. Są takie, w których stopień przemocy jest mały, są takie, w których jest duży. Wnioski? Mój: naśladujmy lepszych. Wniosek minister Szumilas: trzeba wprowadzić krajowy program zapobiegania przemocy. Krajowy? Mnie obchodzi przede wszystkim bezpieczeństwo moich dzieci, nie dzieci krajowych. Gimnazja kiepskie należy, być może, likwidować, podobnie, jak nie muszą przetrwać wszystkie szpitale, wszystkie dworce, wszystkie kopalnie. Mój wniosek: podmieniać je na klony gimnazjów lepszych. Wniosek Leszka Millera i Jarosława Kaczyńskiego: uderzmy w gimnazja, wszystkie. Jest coś, co łączy wszystkich polskich polityków dotykających się edukacji. Pycha.

Reklama