Tuż przed drugą debatą sztab Baracka Obamy eksponuje dane ekonomiczne, które świadczą o poprawie sytuacji w USA. Dobre informacje spływają jednak za późno, by można było je wykorzystać 6 listopada w dniu wyborów prezydenckich.

Obama traci w sondażach wyborczych

2,4 proc. – tyle zdaniem amerykańskich ekonomistów sondowanych przez National Association for Business Economics (NABE) ma osiągnąć w 2013 r. wzrost dochodu narodowego USA. To znaczące przyspieszenie w stosunku do tegorocznego tempa rozwoju 1,9 proc. Ogłoszona wczoraj prognoza to kolejny w ostatnim czasie sygnał poprawiającej się koniunktury. Zdaniem University of Michigan poziom zaufania konsumentów jest najwyższy od 5 lat. Bezrobocie (7,8 proc.) spadło z kolei do najniższego poziomu od momentu, gdy Obama doszedł do władzy cztery lata temu. A czołowe banki aktywne na rynku hipotecznym jak JP Morgan Chase i Wells Fargo redukują odpisy na złe długi, bo rynek nieruchomości odbija – w przyszłym roku liczba nowych budów ma wzrosnąć o 13 proc.
Ta poprawa jest jednak odwrotnie proporcjonalna do wyników poparcia dla Obamy w sondażach. Od porażki w pierwszej debacie telewizyjnej prezydent traci przewagę nad konkurentem. W niedzielę sondaż Reuters/Ipsos dawał mu 46 proc. poparcia wobec 45 proc. dla republikanina Mitta Romneya. A w miniony czwartek Romney miał nawet 3-proc. przewagę nad demokratą.
Reklama
Co gorsza dla Obamy, były gubernator Massachusetts wygrywa w sprawach czysto gospodarczych. 43 proc. Amerykanów uważa, że to on ma najlepszy plan ekonomiczny na przełamanie recesji (wobec 37,6 proc. dla urzędującego prezydenta), a 42,5 proc. (wobec 39,2 proc.) uważa, że skuteczniej będzie tworzył nowe miejsca pracy. Choć Obama chce utrzymać system powszechnych ubezpieczeń zdrowotnych, a Romney go odwołać, i w tym punkcie przewaga demokraty (40,9 proc. do 37 proc.) zmalała, choć ma to być jego kluczowy argument wyborczy. Coraz mniej Amerykanów jest też przekonanych, że bogaci powinni płacić wyższe podatki, aby sfinansować spłatę długu: w tym punkcie 41,5 proc. wyborców ufa Obamie, a 39,1 proc. Romneyowi.
Dla ekipy Obamy szczególnie bolesne są wyniki w Ohio, stanu, bez którego poparcia żadnemu republikaninowi nie udało się zdobyć Białego Domu. Prezydent, który w 2008 r. pokonał tu Johna McCaina, liczy na powtórkę tego sukcesu dzięki uratowaniu przed bankructwem General Motors, który właśnie tu ma wiele swoich zakładów. Jednak od początku września przewaga w tym stanie demokraty zmalała z 8 do 1,5 pkt proc.
– Obama będzie musiał odwrócić tę tendencję podczas wtorkowej debaty telewizyjnej. Jeśli mu się to nie uda, będzie już za późno na nadrabianie strat – uważa Julia Clark, specjalistka ds. badania opinii publicznej w Ipsos.
W trakcie weekendu Obama przyznał, że „będzie musiał być bardziej asertywny niż ostatnim razem (podczas ostatniej debaty – red.)”. Przykład dał jego zastępca Joe Biden, który zdaniem ankieterów wygrał w minionym tygodniu debatę z kandydatem Republikanów na wiceprezydenta Paulem Ryanem przede wszystkim dlatego, że stanowczo bronił bilansu polityki zagranicznej Białego Domu w minionych czterech latach.