Twarda polityka oszczędnościowa brytyjskiego rządu wreszcie przynosi efekty. Choć bieżący rok Wielka Brytania zakończy recesją, w przyszłym zamieni się ona we wzrost gospodarczy, który w dwóch kolejnych latach jeszcze się zwiększy – wynika z opublikowanej wczoraj analizy ekonomistów z Ernst & Young ITEM Club. Pozytywnymi sygnałami są też spadek bezrobocia i mniejsza inflacja.
Premier David Cameron i minister finansów George Osborne, którzy od maja 2010 r. walczą z odziedziczonym po laburzystach deficytem budżetowym, nieraz byli krytykowani za politykę bezkompromisowych cięć, jakich Wielka Brytania nie widziała od czasu II wojny światowej. Nie tylko przez opozycję, ale nawet przez szefową MFW Christine Lagarde. Osborne wprawdzie przyznał, że początkowego celu, jakim było zejście z deficytem poniżej 1 proc. PKB do 2015 r., nie uda się osiągnąć (gdy konserwatyści obejmowali władzę, przekraczał on 10 proc.), ale cały czas odmawiał zwiększania zadłużenia po to, by pobudzić wzrost gospodarczy.
Tymczasem analiza ITEM Club pokazuje, że to minister finansów może mieć rację. W III kwartale br. brytyjska gospodarka urosła o 0,7 proc. (choć to w większości efekt statystyczny związany z większą liczbą wolnych dni w II kw.), a od października do grudnia będzie to 0,1 proc. na plusie. Wzrost w całej drugiej połowie roku nie wystarczy wprawdzie, by pokryć straty z pierwszej, i ogólny bilans roku wyniesie -0,2 proc. PKB.Na dodatek zakładany przez Osborne’a deficyt na rok budżetowy 2012 – 2013 w wysokości 95 mld funtów zostanie przekroczony o 8 mld. Mimo to przesłanki na przyszłość są optymistyczne. W przyszłym roku wzrost gospodarczy ma wynieść 1,2 proc., a w latach 2014 i 2015 – po 2,4 proc. Przyczynią się do tego spadająca inflacja i poprawa sytuacji na rynku pracy. Wzrost gospodarczy z kolei spowoduje, że wiosną przyszłego roku powinna nastąpić poprawa w branży budowlanej i na rynku kredytów hipotecznych. Deficyt budżetowy w tym roku wyniesie 6,4 proc., w przyszłym spadnie zaledwie do 6,3 proc., ale w latach 2014 i 2015 – odpowiednio już do 4,6 i 3,2 proc.
Peter Spencer, główny doradca ekonomiczny ITEM Club, podkreśla jednak, że przygotowana prognoza jest w dużej mierze warunkowa i to, czy się spełni, zależy także od czynników zewnętrznych, takich jak sytuacja w strefie euro czy Stanach Zjednoczonych. – Mówimy, że ogólny obraz w dalszym ciągu jest dość ciemny. Wciąż wieją nam w twarz wiatry, które hamują światową gospodarkę. Ale te wiatry coraz częściej słabną i zawracają – powiedział Spencer.
Reklama
Potwierdzeniem dobrych sygnałów są dane opublikowane również wczoraj przez brytyjski urząd statystyczny (ONS). W drugim kwartale przeciętne wynagrodzenie w gospodarstwie domowym wyniosło po opodatkowaniu 4510 funtów na osobę. To o 69 funtów więcej niż w okresie od stycznia do marca, a także najlepszy wynik od 18 miesięcy.
Jeśli Wielka Brytania faktycznie wyjdzie z kryzysu, idąc tylko drogą oszczędności, będzie to zarazem ważny argument w debacie cięcia czy wspierania gospodarki. Do tej pory takie ostre kuracje udawały się tylko w niewielkich gospodarkach jak Łotwa czy Estonia.
8,1 proc. w okresie od maja do lipca wynosiło bezrobocie w Wielkiej Brytanii
2,59 mln było w tym okresie bezrobotnych
471 funtów w lipcu wynosiła średnia tygodniowa pensja w Wielkiej Brytanii wraz z bonusami