Po wejściu Polski w 2004 r. do Unii Europejskiej otworzyliśmy niebo dla tanich przewoźników. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W kilka lat ruch lotniczy wzrósł o ponad 100 proc. Na polskim niebie na wysokości od 3 do 13 km powstały swego rodzaju autostrady. W ok. 40 proc. korzystają z nich samoloty, które startują i lądują w Polsce, ale pozostałe 60 proc. ruchu to tranzyt.
– Cała zachodnia Europa, która leci do Azji czy Ameryka, która leci na Bliski Wschód. To jest ruch tranzytowy nad naszym krajem – mówi Hubert Adamczyk, kontroler ruchu lotniczego.

Kto na tym korzysta

Dzięki przystąpieniu do konwencji otwartego nieba, które zbiegło się w czasie z naszą integracją z Unią Europejską, korzystamy też z liberalizacji europejskiego rynku lotniczego. Nie ma przeszkód, by przykładowo węgierska czy niemiecka linia lotnicza mogła startować z Polski i zawieźć pasażerów do obleganej przez Polaków Wlk. Brytanii. Na tym oczywiście najbardziej korzystają tanie linie lotnicze, takie jak: irlandzki Ryanair czy Wizz Air. Jednak beneficjentem jest także Skarb Państwa.
Reklama
Ruch lotniczy odbywa się pod nadzorem Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej (PAŻP). To ta instytucja sprawuje kontrolę ruchu lotniczego, czyli w dużym uproszczeniu pilnuje, żeby samoloty nie zderzyły się w powietrzu. Z kolej PAŻP jest jednostką samofinansującą się i nie obciąża Skarbu Państwa, ale wspiera go poprzez płacenie podatków. A podatki płacone są od ustalonych stawek za kontrolę ruchu lotniczego. Stawki ustalane są podczas wspólnych negocjacji przewoźników lotniczych, Urzędu Lotnictwa Cywilnego oraz PAŻP. PAŻP określa, jakie koszty poniesie w danym roku, a przewoźnicy, ULC oraz Ministerstwo Transportu po ich uznaniu określają wysokość opłat za przeloty w naszym kraju.

Stawki dla przewoźników

Ustalane są dwa rodzaje stawek – terminalowa, czyli za starty i lądowania samolotów oraz stawka za przeloty nad terytorium Polski. Opłaty te wnoszą przewoźnicy do działającej w Brukseli jednostki nadzorczej – CRCO (Central Route Charges Office). Ten organ raz na trzy miesiące rozlicza wpłaty przewoźników i przekazuje je do PAŻP. Obecnie Polska jest jednym z najtańszych państw w Europie, jeśli chodzi o stawki za przelot, zwłaszcza w przypadku przelotów tranzytowych, których mamy znacznie więcej niż terminalowych. Przewoźnicy płacą nam stawkę 39 euro za 1 unit rate, czyli jednostkę przeliczeniową. Efekt jest taki, że do kasy PAŻP trafia średnio 800 do 1 tys. zł za każdy przelot. Wniosek jest prosty: im więcej samolotów na polskim niebie, tym więcej pieniędzy spływa do PAŻP, a tym samym więcej pieniędzy odprowadzanych jest w formie podatków do Skarbu Państwa. Do tego nie zdzieramy z przewoźników jak inni. Przykładowo w Wielkiej Brytanii opłata tranzytowa (unit rate) wynosi 79 euro, a w Niemczech, które na drogach od kierowców nie pobierają ani euro centa, za przelot w chmurach trzeba zapłacić stawkę 72 euro za każdy unit rate.
– W powietrzu spełniliśmy marzenie, którego nie udało nam się zrealizować na drogach. Zarabiamy na tranzycie – mówi Jerzy Nowak z Fundacji Transportu Powietrznego „Polskie Niebo”.