MON zmienia przepisy paraliżujące współpracę armii z przemysłem zbrojeniowym.

Jest szansa, że przestanie działać złej sławy decyzja nr 125 ministra obrony narodowej dotycząca etyki i zachowania urzędników resortu i żołnierzy wobec przedsiębiorców. Wprowadzono ją przed pięcioma laty, żeby zlikwidować zjawiska korupcyjne. Okazało się, że niemal uniemożliwiła współpracę sił zbrojnych z przemysłem obronnym.

Nowa decyzja w tej sprawie już jest prawie gotowa. Kontakty przedstawicieli Ministerstwa Obrony Narodowej i armii z biznesem nadal mają być regulowane, ale mniej restrykcyjnie. – Myślę, że do końca roku powinna być nowa decyzja. Będziemy bardziej otwarci wobec przedsiębiorców i producentów – zapowiada generał brygady Stanisław Butlak, radca generalny podsekretarza stanu ds. uzbrojenia i modernizacji MON.

Przyznaje, że przepisy obowiązujące w tej chwili ewidentnie krępują ręce urzędnikom. Udział żołnierzy lub pracowników MON w jakimkolwiek spotkaniu, a nawet seminarium z udziałem przedstawicieli biznesu wymaga uzyskania zezwolenia ministra. Ci, którzy dostali taką zgodę, muszą ściśle przestrzegać zasady: „każdy płaci za siebie sam”. Skorzystanie nawet z najdrobniejszego poczęstunku na koszt organizatora grozi przedstawicielowi wojska posądzeniem o sprzeniewierzenie się kodeksowi etycznego postępowania, za co może go spotkać kara służbowa, a nawet dyscyplinarna. – Chcemy to uciąć – zapewnia Butlak. Nie chce jednak zdradzić szczegółów nowych regulacji.

>>> Czytaj też: Bumar ma nową strategię. Armia dostanie lepszą ofertę

Reklama

Biznes przyjmuje zapowiedź zmian z entuzjazmem, ale czeka na szczegóły. Adam Bartosiewicz, wiceprezes WB Electronics, rozumie sens decyzji 125, która była reakcją na wiele korupcyjnych zjawisk obserwowanych w ubiegłych latach na styku wojska i firm z sektora obronnego. – Tyle że brak dobrych regulacji i obyczaju zastąpiła regulacja represyjna – mówi Bartosiewicz.

Jego zdaniem korupcja powodowała, że armia była pozbawiona rzeczywistego wyboru, bo uczciwi gracze nie byli w stanie konkurować z firmami przekupującymi urzędników. Decyzja 125 sprawiła z kolei, że branża straciła dostęp do ekspertów, bo wystraszeni urzędnicy i wojskowi nie chcieli nawet wiedzieć, czym dysponuje przemysł zbrojeniowy, przez co wybory sprzętu dokonywane przez armię nie zawsze okazywały się najlepsze.

MON szykuje również antidotum na inną zmorę branży obronnej – skomplikowany i żmudny proces zakupu uzbrojenia. Powstał zespół, którego zadaniem jest opracowanie procedur uproszczających proces nabywania sprzętu. – Chcemy uczynić go bardziej przejrzystym i o wiele szybszym. Oceniamy, że do połowy przyszłego roku powinniśmy wprowadzić nowe zasady – zapowiada generał Butlak.

– Bardzo podobają mi się zmiany wprowadzane przez kierownictwo MON. Widzę rozmach w poszukiwaniach ulepszeń, usprawnień – komentuje Krzysztof Krystowski, prezes Grupy Bumar. Obawia się jednak efektów ubocznych tego pozytywnego procesu. – MON chce przyspieszać procedury, ale jednocześnie zależy mu na tym, żeby sprzęt otrzymywać coraz szybciej – mówi Krystowski. Przypomina, że po mniej więcej 7–8 latach małej aktywności resortu w dziedzinie pozyskiwania nowego uzbrojenia powiedzenie teraz, że trzeba nadrobić ten czas i wyrób ma być dostarczony natychmiast, w wielu przypadkach może oznaczać, że armia nie kupi go w Polsce.

>>> Zobacz też: Obrona przeciwrakietowa - wyzwanie dla armii i dla przemysłu