Napływ zagranicznego kapitału winduje ceny obligacji skarbowych, lecz nasza waluta wyraźnie traci na wartości.

Od ubiegłotygodniowej decyzji RPP rentowność obligacji 5-letnich spadła o 15 pkt baz. do 3,75 proc., a 10-letnich do 4,1840 proc. Złoty stracił do euro prawie 5 groszy, wczoraj wyceniano go na 4,1663 za euro. Duży napływ kapitału z zagranicy na rynek długu powinien sprzyjać złotemu. Dzieje się inaczej, bo zagraniczni inwestorzy rzadko pozyskują złote, którymi płacą za papiery, bezpośrednio na rynku kasowym.

Najczęściej robią to poprzez instrumenty pochodne, np. transakcje typu Swap. To kontrakt na zakup waluty po ustalonym wcześniej kursie i na jej późniejszą odsprzedaż. Z ostatnich dostępnych danych NBP – z kwietnia 2010 r. – wynika, że 67 proc. dziennych obrotów na polskim rynku walutowym realizowanych jest w ten sposób. O tym, że to rynek pochodnych jest głównym źródłem złotych dla zagranicy, świadczy jeszcze spadek cen tzw. kontraktów CIRS. To też wymiana walut – z tym że następuje tu udzielenie sobie wzajemnej pożyczki. Polski bank otrzymuje walutę w zamian za złote. Zagraniczny kontrahent za pożyczkę płaci w określonych terminach odsetki w wysokości stopy WIBOR, polski bank według np. stopy EURIBOR plus dodatkową marżę.I ta marża to cena.

– CIRS to jeden ze sposobów finansowania przez polskie banki ich kredytów udzielonych w obcych walutach. W kulminacyjnym momencie (2009 r.) zapotrzebowania na te waluty marża wynosiła 2 proc. w skali roku. Pod koniec 2011 r. przy pięcioletnim kontrakcie – ponad 1 proc., teraz 0,1–0,15 proc., czyli tyle, co nic – mówi Marcin Żółtaniecki, szef tradingu w Raiffeisen Banku. Zdaniem Marcina Mazurka, analityka BRE Banku, rozdźwięk między kursem złotego a spadającą rentownością obligacji może ma jeszcze jedną przyczynę – po ostatnim wykupie papierów przez MF i płatnościach odsetkowych na rynek trafiło około 29 mld zł, w części do inwestorów z zagranicy, którzy ponownie zainwestowali je w dług.

– Spadek rentowności może być efektem realizowania zleceń stop loss przez krajowych inwestorów i przechodzenie przez z nich z pozycji krótkich na długie – mówi Marcin Mazurek. Wszyscy nasi rozmówcy są zgodni: osłabienie złotego może jeszcze potrwać. Ostatni ruch to nawet nie skutek obniżki stóp, lecz raczej efekt najnowszej projekcji NBP pokazującej spadek inflacji i głębszą, niż się spodziewano, skalę gospodarczego spowolnienia. – Wielu uczestników rynku zorientowało się, że ma za dobre scenariusze dla polskiej gospodarki – mówi Maurek. Jego zdaniem złoty może osłabić się względem euro do 4,25–4,30.

Reklama

Marcin Żółtaniecki dodaje, że gorsze perspektywy gospodarki mogą skłaniać niektórych inwestorów do realizowania zysków z inwestycji w polskie aktywa – co może być dodatkowym impulsem osłabiającym złotego.