Rząd budując program od razu jednak przyjął, że jedni nie będą mogli, a inni nie będą chcieli. Z rachunków wynika też, że i te 2 mld, to marnotrawstwo, bo dzieci od nich nie przybędzie.

Zgodnie z zapowiedzią rządu dwa nowe, prospołeczne programy – wydłużenie płatnego urlopu rodzicielskiego z 20 tygodni do roku oraz objęcie ubezpieczeniami społecznymi zleceniobiorców, samozatrudnionych oraz bezrobotnych, którzy zdecydują się na skorzystanie z nowego urlopu wychowawczego - mają kosztować podatników 3,4 mld zł. Według resortu finansów 2 mld zł rocznie, to koszty dłuższych urlopów rodzicielskich (wprowadzenie od 2014 r., w wysokości 80 proc. wynagrodzenia), a 1,4 mld zł – dopłaty do składek.

Efektem tych działań ma być zwiększenie liczby narodzin dzieci. Do 2060 r. będzie nas…165 tys. więcej. Zdaniem demografów to tak marny efekt, że absolutnie nie zmieni sytuacji na rynku pracy.

Reklama

Zacznijmy od sprawy najbardziej gorącej – urlopy wychowawcze. Skąd wzięła się suma 2 mld zł i jak została policzona? Tego dokładnie nie wiadomo. Resort finansów nie udzielił informacji na ten temat.

W oparciu o dane Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) oraz Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) sami policzyłam ile powinno popłynąć do matek i ojców korzystających z dłuższego okresu płatnej opieki nad dzieckiem. Wynik okazał się diametralnie inny od zakładanego przez ministra finansów. Zamiast 2 mld zł doliczyłam się kwoty 5,2 mld zł kosztów dopłaty do programu rocznie.

Skąd ta różnica

W 2011 r. urodziło się 388 tys. dzieci (prognozy GUS mówią, że do 2014r. skala ta się znacząco nie zmieni). Według ZUS średnia dniówka świadczenia macierzyńskiego wyniosła w ubiegłym roku 72,58 zł. Przyjmując tę wartość, jako 100 proc. świadczenia, obliczyłam wysokość 80 proc. średniej dniówki (to 58,06 zł), a następnie przemnożyłam ją przez dni w roku oraz liczbę narodzonych dzieci. Po zsumowaniu była to kwota: 8 mld 222 mln zł. Co ciekawe, w ubiegłym roku (przy obowiązującym 20-tygodniowym podstawowym urlopie macierzyńskim) ZUS wypłacił łącznie zasiłki macierzyńskie na kwotę 3 mld 18 mln zł.

Dlaczego więc rząd zakłada, że wydłużając płatne urlopy aż o 32 tygodnie dopłaci tylko 2 mld zł? Zdaniem ekspertów odpowiedź jest dość prosta. Rząd zakłada bowiem już na starcie, że program będzie tylko dla wybranych – nie wszyscy rodzice będą w stanie skorzystać z tych świadczeń. Jedni nie będą mogli, a inni nie będą chcieli i rząd, licząc złotówki w kolejnym budżecie, od razu to uwzględnił.

Znaczna część młodych ludzi pracuje bowiem w oparciu o tzw. elastyczne formy zatrudnienia (umowy cywilnoprawne) i świadczenia społeczne się im nie należą. Jest jeszcze jedno wytłumaczenie.

- Młode osoby w wieku rozrodczym, które z kolei pracują na etatach, w obawie przed utratą miejsca pracy, nie będą chciały wykorzystać przysługującego im urlopu w pełnym wymiarze. Te różnice w wyliczeniach pokazują, że rząd uznał, że sporo na tym programie będzie mógł zaoszczędzić – mówi wprost Krzysztof Tymicki, adiunkt w Instytucie Statystyki i Demografii Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.

>>> Czytaj cały artykuł na: