Domy maklerskie zmagają się ze spadkiem przychodów spowodowanym niewielkimi obrotami na warszawskiej giełdzie. Do wyjątków należą firmy, które notują wzrosty.
Tak jak kilkuprocentowy wzrost notowań akcji w III kwartale nie poprawił humorów szefom domów maklerskich, tak niewielki spadek cen w październiku i listopadzie raczej ich nie pogorszy. Prawdziwym zmartwieniem brokerów są bowiem zmniejszające się obroty na naszej giełdzie. Skutkują one spadkiem przychodów z podstawowej działalności.
Ipopema miała w III kwartale blisko 8-proc. udział w obrotach akcjami na GPW. Ale spadek aktywności inwestorów spowodował, że przychody z podstawowej działalności grupy kapitałowej spadły z ponad 31 mln zł latem ubiegłego roku do 18,6 mln zł w III kwartale bieżącego roku. Efekt? Na poziomie jednostkowym broker zanotował 275 tys. zł straty netto (rok wcześniej miał 5,7 mln zł zysku).
W raporcie, który trafił na giełdę, Ipopema przyznaje, że rosnące notowania akcji to za mało, by osiągać zyski: „Niestety wzrosty te realizowane są przy znacznie niższych obrotach niż w roku 2011 – łączna wartość obrotów sesyjnych w okresie I–III kw. 2012 r. była o 27,4 proc. niższa niż rok wcześniej”.
Problem dotyczy również banków. Najwięksi gracze mają oddziały bądź spółki zależne operujące na rynku kapitałowym – część z nich należy do największych brokerów na naszej giełdzie. Spadek prowizji maklerskich jest w ostatnim czasie jedną z głównych przyczyn obniżania się wyników prowizyjnych banków.
Reklama
„Przychody z tytułu prowizji z działalności maklerskiej był niższe o 4,8 proc. w porównaniu z poprzednim kwartałem, co spowodowane było trwającą dekoniunkturą na rynkach finansowych” – tak ze spadku prowizji maklerskich tłumaczył się BRE Bank, ale podobne wyjaśnienia składały również inne banki.
Spadek prowizji od zleceń klientów można próbować odrobić działalnością inwestycyjną albo organizacją emisji akcji czy też papierów dłużnych. Niewielu graczy jest jednak w stanie z tego skorzystać. Do wyjątków należy niewielki broker NWAI, którego przychody wzrosły, ale to firma, która skupia się na przygotowywaniu emisji i sprzedawaniu obligacji firm.
Konkurencja wśród biur maklerskich powoduje, że możliwości podwyżek cen są ograniczone – klienci mogą przenieść się do innego brokera. Pozostaje ograniczanie kosztów. Jednym ze sposobów może być cięcie zatrudnienia. Niedawno pisaliśmy, że niektóre domy maklerskie decydują się już na taki krok – dotyczyło to jednak głównie firm międzynarodowych, dla których Polska jest tylko jednym z wielu obszarów działania.
Pewnym pocieszeniem dla brokerów jest to, co dzieje się ostatnio na giełdzie. W październiku i listopadzie wolumen obrotu jest o ponad połowę większy niż w najgorszym od kilku lat III kwartale.