Nie dość, ze konserwatywne pismo nie jest odosobnione, bo to samo twierdza wszyscy jego główni rywale, od „Le Monde” poczynając, ale dodatkowo wina za takie niepowodzenie zdecydowanie w większym stopniu obciąża Francuzów niż Polaków. To przede wszystkim próba utrzymania na przełomie lat 80. i 90. podzielonych Niemiec i sowieckiej strefy wpływów. Potem były zawiedzione nadzieje na uczynienie z Francji głównego adwokata Polski na drodze do integracji z Unia (role te przyjęły Niemcy). Dalej niezrozumienie przez Jacquesa Chiraca polskiej słabości do USA i ostra krytyka udziału naszego kraju w operacji irackiej. I wreszcie postawienie przez Nicolasa Sarkozy’ego na stosunki z Afryka i południem Europy („Unia Śródziemnomorska”) kosztem Europy Środkowej.

Polskę „Le Figaro” obciąża wina za chłód w relacjach miedzy Paryżem i Warszawa tylko z powodu braci Kaczyńskich i ich „nacjonalistycznego zaślepienia”. Ale zdaniem dziennika to już zamierzchła przeszłość: Polska ma od 5 lat „pragmatycznego lidera”, który zdecydowanie postawił na stosunki z Unia Europejska, a nie z USA. Tyle ze Francja do tej pory nie wyciągnęła z tego wniosków: o ile Niemcy maja 26 proc. polskiego importu, o tyle Francja zaledwie 6 proc. Czy teraz Paryz zmieni strategie? W piątek francuski przywódca po raz pierwszy od objęcia władzy wyjechał za granice z tak duża delegacja biznesu. Towarzyszyło mu 30 prezesów największych firm, w tym Arevy i EDF. Francuzi chcą u nas budować elektrownie kadrowe, podejmą tez walkę o dostarczenie armii łodzi podwodnych i systemów obrony przeciwlotniczej.

Francois Hollande chce także włączyć nasz kraj do wąskiego grona strategicznych partnerów Francji. Skoro pod rządami Davida Camerona Wielka Brytania coraz bardziej odpływa od Europy, to Trójkąt Weimarski, poszerzony o Włochy i Hiszpanie, ma być teraz podstawa dla budowy europejskiej polityki obronnej. Być może jednak jeszcze ważniejsza od konkretnych decyzji jest zmiana tonu francuskiego dyskursu wobec Polski, tak w ustach francuskich przywódców, jak i francuskich mediów. „Le Figaro” podkreśla, ze nowa Unia nie jest już podzielona na biedny Wschód i bogaty Zachód, tylko chore Południe i zdrowa Północ. I nie ma wątpliwości, ze Polska należy do tej ostatniej. Od tego już tylko krok do przeprowadzenia przez Paryż równie rewolucyjnej przebudowy strategii dyplomatycznej jak ta, która kilka lat temu spowodowała, ze głównym partnerem Warszawy przestał być Waszyngton, a stały się Bruksela i Berlin.

Reklama