Arabscy przywódcy powinni wreszcie powiedzieć prawdę o tym ugrupowaniu i przestać ignorować jego winy.

Ekstremiści w Strefie Gazy wystrzelili od początku roku 750 do 800 rakiet na terytorium Izraela, zanim izraelskie władze w zeszłą środę zabiły jednego z ich liderów i rozpoczęły ostrzał z ziemi i powietrza - podkreśla komentator, dodając: "W ten sposób Palestyńczycy nigdy nie osiągną własnego niepodległego państwa, co jest ich pragnieniem, jednak Hamas nie ma im nic innego do zaoferowania".

Autor komentarza zauważa, że odpowiedzialność za obecny kryzys, który odwraca uwagę międzynarodowej opinii publicznej od zagrożeń płynących z irańskiego programu atomowego oraz sytuacji w Syrii, ponosi również Izrael.

"Izrael ma prawo do samoobrony, jednak korzysta z niego kosztem marginalizacji umiarkowanych władz palestyńskich, które pomagają przecież w administrowaniu Zachodniego Brzegu, oraz kosztem dyplomatycznej izolacji Izraela w przyszłości" - czytamy w "The New York Times".

Reklama

Zdaniem gazety działania wojskowe nie są na dłuższą metę odpowiedzią na kryzys. Gdyby premier Izraela Benjamin Netanjahu prowadził z prezydentem Autonomii Palestyńskiej Mahmudem Abbasem poważne negocjacje na temat rozwiązania przewidującego powstanie dwóch państw, to Palestyńczycy mogliby mieć nadzieję na lepszą przyszłość, a "nihilistyczna wizja Hamasu" cieszyłaby się dużo mniejszym wzięciem. Komentator dodaje, że Abbas ponosi jednak też odpowiedzialność za fiasko (negocjacji).

"Najwyższy czas, by przywódcy arabscy powiedzieli prawdę i przestali ignorować winy Hamasu" - pisze komentator, zwracając uwagę na jednostronne oceny konfliktu w świecie arabskim. Przypomina, że ministrowie krajów Ligi Arabskiej skrytykowali tylko Izrael jako agresora, a premier Turcji Recep Tayyip Erdogan nazwał Izrael "państwem terrorystycznym".

"Dyplomacja w celu zawarcia rozejmu, prowadzona przez Egipt, Turcję i Katar, mogą być cenne, lecz nie wystarczą" - ocenia "The New York Times". Prezydent USA Barack Obama ma prawo do większego zainteresowania Azją, powinien jednak wykazać się bardziej stanowczym przywództwem w izraelsko-palestyńskim konflikcie. "Celem musi być trwały pokój, a nie prowizoryczne rozwiązania" - czytamy w podsumowaniu.