Niemal połowa badanych przez Homo Homini – 47 proc. – uważa, że miliardy euro z UE są właściwie wydawane. – Jestem pozytywnie zaskoczona. Spodziewałam się, że malkontentów będzie więcej – komentuje główna ekonomista PKPP „Lewiatan” Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek. Widoczny jest jednak wyraźny trend – Polacy zaczynają myśleć o nowych celach wydatków.

Ta debata przetoczyła się przez Europę wiosną, gdy zastanawiano się, jak wesprzeć wzrost gospodarczy w obliczu widma recesji. Pojawił się wówczas pomysł powołania funduszu wzrostu. To najbardziej sprytny z pomysłów francusko-niemieckich, którego celem było przeniesienie pieniędzy z funduszy spójności. Chodziło o tworzenie nowych miejsc pracy, głównie dla młodzieży w starych krajach unijnych – za pieniądze przeznaczone pierwotnie dla nowej Europy.

W tym kierunku szedł też pomysł zmiany kwalifikowalności VAT-u. Obecnie VAT jest wliczany w koszt inwestycji unijnych. Według pomysłu, który chwilowo został zarzucony, w ramach nowej perspektywy finansowej byłby przerzucony na kraj beneficjenta, czyli w praktyce głównie samorządy. Odciążyłoby to zatem budżet unijny, ale obciążyło kraje korzystające z funduszu spójności. Był też pomysł, wspierany przez socjalistów z PE, którzy wzywali, aby na poziomie rozporządzenia ustalono, że 25 proc. środków z funduszy strukturalnych ma być zawsze przeznaczane na Europejski Fundusz Społeczny (dokonałoby się to kosztem funduszy przeznaczonych na rozwój infrastruktury).

W ramach tzw. dwupaku natomiast niektórzy posłowie PE postulowali utworzenie instrumentu na rzecz trwałego wzrostu strefy euro za około 1 proc. PKB UE rocznie przez okres 9 lat. Według ekonomistów zmiana filozofii wydawania pieniędzy z UE jest tylko kwestią czasu. Ich zdaniem w kolejnej perspektywie dużo większy nacisk powinien zostać położony na wydatki na badania i rozwój oraz unowocześnianie gospodarki.

Reklama

– Trwałe miejsca pracy daje dobra infrastruktura czy badania napędzające innowacyjność. Wyniki sondażu i spory odsetek wskazujących na ten cel, pokazuje, że próbujemy odrywać się od tu i teraz – komentuje Starczewska-Krzysztoszek. Negocjowana właśnie perspektywa da nam wybór: czy mamy wydawać więcej środków np. na dofinansowanie szkoleń, co daje krótkotrwały efekt, czy też przeznaczyć większą pulę środków na badania i rozwój, nawet ryzykując, że części z nich nie wydamy w ogóle.