Wielu ekonomistów obarcza go winą za przedłużającą się recesję w kraju.

Na świecie toczy się coraz ostrzejsza debata czy zbyt silne zaciskanie pasa może zaszkodzić gospodarce. Nawet Międzynarodowy Fundusz Walutowy podziela te obawy. W tym sporze czeski premier i jego minister finansów Miroslav Kalousek, do tej pory twardo obstawali przy zacieśnieniu fiskalnym.

- Międzynarodowe instytucje i rynki finansowe ufają czeskiemu rządowi – twierdzi Necas, obawiając się, że wiarygodność kraju ucierpi, jeśli porzuci walkę z deficytem.
Deficyt budżetowy Czech osiągnął maksymalny poziom 5,8 proc. PKB w szczycie kryzysu w 2009 r., a potem spadł do 4,8 proc. w 2010 r. i 3,1 w ubiegłym. Rząd podniósł sobie poprzeczkę i w miejsce 3,6 proc. celu który zakładał wcześniej, i obecnie walczy, aby ten rok zamknąć deficytem 3,2 proc. i osiągnąć dopuszczalne w UE 3 proc. w 2013 r.

>>> Zobacz też: Złoto będzie drożeć - to zabezpieczenie przed głupotą polityków

Reklama

Problem polega na tym, że cel stał trudniejszy do osiągnięcia, ze względu na spowalniającą gospodarkę. To jest wynik między innymi kryzysu w strefie euro, który uderza w czeski eksport oraz słabnącego popytu wewnętrznego. W efekcie spadają dochodowy budżetu. Necas i Kalousek próbowali skompensować te ubytki przez cięcia wydatków i wzrost podatków. Jednak te rozwiązania mogą pogłębić recesję i nakręcić spiralę kryzysu, gdzie coraz niższe wpływy prowadzą do coraz ostrzejszego zaciskania pasa.

W takiej polityce nie ma miejsca na stymulację po stronie fiskalnej ani przestrzeni na bardziej ekspansywną politykę pieniężny, gdyż bank centralny już obniżył podstawową stopę procentową do najniższego w historii poziomu 0,05 proc.

- Czesi popełnili wielki błąd w polityce monetarnej, a sytuacja fiskalna jest jeszcze gorsza – mówi Lars Christiansen z Danske Banku.

>>> Pełen tekst artykułu znajdziesz na: obserwatorfinansowy.pl