Szczyt rozpoczyna się w czwartek i ma być kluczowy dla rozmów o budżecie.

"Kości zostały rzucone, karty wyłożone na stół, ale dzisiaj trudno byłoby prognozować, czy te dwa dni w Brukseli wystarczą, aby osiągnąć kompromis. My dobrze wiemy, czego chcemy - chyba dość skutecznie budujemy ten blok, w którym Polska odgrywa kluczową rolę, ale widać wyraźnie, że płatnicy netto, w tym szczególnie Wielka Brytania, też twardo stawiają na swoim. Co z tego wyjdzie - musimy jeszcze cierpliwie poczekać" - powiedział premier dziennikarzom w Kozienicach w przeddzień unijnego szczytu.

Tusk pytany o prowadzone przez niego rozmowy z politykami UE, poinformował, że rozmawiał już prawie ze wszystkimi przywódcami 15 krajów - tzw. przyjaciół polityki spójności.

"To jest ten sojusz, który cierpliwie budujemy na rzecz racjonalnego, dużego budżetu i dużej polityki spójności. Dzisiaj jeszcze pozostała mi rozmowa z premierem Słowacji, oprócz tego będę rozmawiał także z premierem Włoch, z premier Danii, z premierem Szwecji. To jest dość czasochłonna procedura nieustannego konsultowania ze wszystkimi właściwie z europejskich rządów" - mówił premier.

Reklama

Poinformował też, że o zbliżającym się szczycie UE rozmawiał w środę z prezydentem Bronisławem Komorowskim. "Dzisiaj z prezydentem wymieniałem uwagi dotyczące najbliższych dwóch dni" - powiedział szef rządu.

Kluczowy dla rozmów o nowym budżecie UE na lata 2014-2020 szczyt zaplanowano na czwartek i piątek. Szanse na porozumienie są jednak ograniczone; państwa Unii coraz bardziej koncentrują się na swoich problemach, w tym Wielka Brytania, którą niemal wszyscy komentatorzy wskazują z góry, jako potencjalnego winnego porażki szczytu. Londyn domaga się bowiem największych cięć w nowym budżecie UE, grożąc przy tym wetem.

Punktem wyjścia na dwudniowy szczyt Unii poświęcony wieloletnim ramom finansowym będzie nowa propozycja przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, którą przedstawi dopiero w czwartek.

Dotychczasowa propozycja szefa Rady zakłada wydatki UE na poziomie 973,2 mld euro (w tzw. zobowiązaniach) w ciągu siedmiu lat, podczas gdy obecny budżet UE na lata 2007-13 jest o 20 mld większy.

Polska zgodnie z tą propozycją może liczyć mniej więcej na 73,9 mld euro na politykę spójności, czyli mniej, niż proponowała KE, ale więcej, niż proponowała cypryjska prezydencja w poprzednim projekcie budżetu.

KE zaproponowała w czerwcu ubiegłego roku budżet, który zakłada wydatki UE na lata 2014-20 w wysokości 1033 mld euro w tzw. zobowiązaniach (988 mld euro w tzw. płatnościach). Płatnicy netto od razu ogłosili, że to za dużo, argumentując, że w czasach kryzysu także budżet unijny musi być bardziej oszczędny. Płatnicy netto różnią się jednak w skali swych postulatów: Niemcy i Francja chciały dotychczas cięć w wysokości około 100 mld euro, a Wielka Brytania sięgających nawet do 180-200 mld euro. Według źródeł unijnych UE będzie chciała przekonać zwłaszcza Londyn do zgody na nowy budżet m.in. większymi cięciami w administracji i utrzymaniem brytyjskiego rabatu w składce do unijnej kasy.