Tymczasem podobnie było kilka lat temu, kiedy europejscy przywódcy negocjowali obecny budżet. Też nie udało się go uzgodnić na pierwszym szczycie, mimo że sytuacja gospodarcza w Europie była o niebo lepsza. Też były targi o każdy milion euro, o rabaty dla poszczególnych państw i priorytety UE. Teraz, rzecz jasna, jest jeszcze trudniej, bo szaleje kryzys gospodarczy.

Jestem rozczarowana partykularnym myśleniem europejskich polityków, ale mam nadzieję, że w styczniu lub lutym przyszłego roku zrozumieją oni, że Europa, aby się rozwijała, potrzebuje dobrego budżetu, w którym znaczne środki zostaną przeznaczone także na inwestycje infrastrukturalne i badawczo-rozwojowe. Teraz bowiem mamy kryzys, ale już za rok, dwa będziemy mieli początek kilkuletniego okresu prosperity, na który właśnie przypadnie uchwalany budżet. Europa w 2015 r. będzie znów szybciej się rozwijała.

Propozycje, żeby zmniejszać budżet UE w ramach środków na innowacyjność czy badania, europejskiemu biznesowi się nie podobają. Tyle że kompromis rzadko komu się podoba. Jestem przekonana, że bez cięć w budżecie się nie obędzie. Nikt, w tym Polska, nie może być zieloną wyspą za cudze pieniądze. Cały szkopuł w tym, by te cięcia nie osłabiły polityki spójności, dzięki której kraje takie jak Polska mają szansę dogonić bogatszą część kontynentu. To jest właśnie jeden z fundamentów Unii.

Bardzo ważne będą również zasady wydatkowania ostatecznie uzgodnionych sum. Na przykład to, czy zostanie zachowana możliwość zaliczenia VAT jako wpłaty na jeden z funduszy UE. Jeśli nie, inwestycje ze środków UE będą dla nas droższe. Istotne będzie też zachowanie 85-proc. dofinansowania na projekty dla najbiedniejszych regionów. Dzięki temu wiele z nich będzie stać na konieczny wkład własny. Z kolei zachowanie zasady 10 proc. zaliczek umożliwi w miarę płynną realizację projektów. Europa potrzebuje mądrego, uwzględniającego priorytety budżetu. Pamiętajmy, że szansą dla europejskiej gospodarki na zdobycie przewagi konkurencyjnej jest ucieczka do przodu, czyli trzecia rewolucja przemysłowa związana z powstaniem społeczeństwa informacyjnego. Zastosowanie wysokich technologii i kultury pracy stworzy możliwość powrotu na kontynent przynajmniej części przedsiębiorstw, które przeniosły produkcję na Wschód. Na przykład szacuje się, że od 10 do 30 proc. towarów produkowanych przez amerykańskie firmy w Chinach jeszcze przed 2020 r. może być ponownie wytwarzanych w USA.

Reklama

Podobne prognozy są dla Europy. Europejska gospodarka wciąż ma wysoki potencjał. Trzeba tylko dokończyć budowę wspólnego rynku, w tym jednolitego rynku cyfrowego i energii, zmniejszyć koszty pracy, znieść resztę barier w swobodnym przemieszczaniu się pracowników. Nie dziwię się, że wiele krajów, szczególnie największych płatników netto, domaga się cięć budżetowych.

Jest kryzys i wszyscy mamy świadomość, że musimy rozważnie wydawać pieniądze. A przedsiębiorcy szczególnie. Rzecz w tym, by mieć pomysł na to, jak oszczędzać efektywnie. Na pewno europejski budżet, w sytuacji gdy chcemy przekazać część kompetencji państw członkowskich do UE, trzeba oprzeć na nowych zasadach. Taka była zresztą jedna z rekomendacji biznesu podczas tegorocznego Europejskiego Forum Nowych Idei w Sopocie. Ale na pewno nie poprzez drastyczne cięcia w sektorze innowacji i badań. To byłby cios w konkurencyjność Europy. W czasach kryzysu szczególnie groźny.