Giełda przypomina grę losową. Można ją analizować, a o wygranej i tak zdecyduje przypadek.
.

Ostatnio coraz bardziej popularne są różnego rodzaju platformy do gry na rynku Forex. Jest to rynek walutowy, na którym można dużo zyskać lub wszystko stracić.

Na wyobraźnię szczególnie silnie działają przykłady skrajne. Z jednej strony spektakularnego sukcesu tzw. szamana walut, czyli zwycięzcy konkursu Forex BossaFX. A z drugiej strony ogromnych porażek, takich jak prezesa Elpomiaru, który stracił kilka milionów złotych. Ile zależy od tego, czy grając, będziemy podejmować decyzje losowo, czy na podstawie skomplikowanych analiz? Staranne analizowanie jest lepsze niż podejmowanie decyzji losowo. Z tym twierdzeniem zgadza się większość ludzi. Nie tylko się zgadza, lecz także stosuje je w życiu.

Zazwyczaj lepiej coś przemyśleć, niż podejmować decyzję na oślep. Taka strategia postępowania jest racjonalna, ale nie zawsze. Są dziedziny, w których drobiazgowa analiza jest stratą czasu, przynajmniej z perspektywy przeciętnego Kowalskiego, któremu paradoksalnie najtrudniej w to uwierzyć. Jednym z takich obszarów jest inwestowanie na giełdach.

Analizy rynku Forex opierają się na zaawansowanej matematyce. Wydają się więc mądre i przydatne. Żeby zilustrować wiarę ludzi we wszystko, co jest opisane matematycznym wzorem, przytoczymy znaną anegdotę z XVIII wieku dotyczącą sporu Diderota i Eulera, czy Bóg istnieje. Euler, słynny matematyk, choć nie na tyle słynny, by nie trzeba było dodawać, że był matematykiem, napisał trudny, choć bezsensowny wzór. Po czym z pewnością siebie powiedział do Diderota: „A więc Bóg istnieje. Replikuj!”. Diderot nie znał wzoru, więc stał osłupiały. Euler spór wygrał.

Reklama

Oczywiście to tylko anegdota, ale pokazuje, jaki wpływ wywiera na nas zapis matematyczny. Dlatego zastanawiając się nad sensem gry na rynku walutowym, warto uzmysłowić sobie, że skomplikowanie i zmatematyzowanie prognoz dotyczących kursów walutowych nie jest gwarantem ich przydatności. Rynek Forex jest specyficznym wytworem, dalekim od naszego codziennego doświadczenia. W życiu zazwyczaj jest tak, że im bardziej coś analizujemy, tym lepsze znajdujemy rozwiązanie. Na rynku walutowym jest inaczej. Podejmując losowe decyzje, będziemy na nim zarabiać nie mniej, niż analizując godzinami różnorodne wykresy. Jest to jednak tak niespójne z naszą intuicją, że wydaje się wręcz niemożliwe. Ale zanim zaufamy intuicji, warto uzmysłowić sobie, że nawet w przypadku gier czysto losowych mamy tendencję do zastanawiania się, jak zagrać. Żeby to zaobserwować, wystarczy odwiedzić kasyno. Podczas gry w ruletkę praktycznie wszyscy bacznie śledzą kolejne wyniki. Niektórzy zapisują je na kartce. Jest im trudno zaakceptować to, że w kasynie równie dobrze można wygrać 100 razy z rzędu, zaznaczając tylko czerwone, jak i wtedy gdy bezmyślnie, czy nawet z głębokim namysłem, zmieniamy czasami czerwone na czarne. Nasza natura każe nam zastanawiać się nad najlepszym rozwiązaniem, nawet gdy wiemy, że to nie ma sensu.

>>> Czytaj też: Jak zarobić na rynku forex

Cóż dopiero w przypadku rynku walutowego, który, w każdym razie teoretycznie, grą czysto losową nie jest. Forex jest grą o sumie zerowej, czyli zyski jednych są po prosu stratą innych. Jeśli więc połowa graczy zastanawia się 10 godzin dziennie i przekłada się to na najtrafniejsze decyzje, to druga połowa graczy, która zastanawia się „tylko” 2 godziny dziennie, musi mieć straty. Lepiej więc grać losowo, niż zastanawiać się 2 godziny dziennie. Brzmi dziwnie, to fakt. Ale wyobraźmy sobie, że o naszych pieniądzach ma decydować losowanie lub wynik gry w pokera. Możemy zdać się na ślepy los. Możemy też po nocach uczyć się reguł pokera, ale jeśli trafimy na zawodowców, to zapewne przegramy. Oczywiście najlepiej być tymi zawodowcami, lepszymi od pozostałych. Dlatego tak popularne są różnorodne analizy finansowe. Mamy nadzieję, że jeśli przeczytamy kolejną mądrą książkę, to będziemy wygrywać. Czy mamy szansę być tymi „lepszymi”? Prawda w oczy kole, ale jest lepsza niż mydlenie oczu – gracz indywidualny w Polsce takiej szansy nie ma.

Instytucje generujące większą część obrotów zatrudniają analityków, którzy kończą najlepsze uczelnie na świecie, całymi dniami śledzą rynki i otrzymują wynagrodzenia idące w miliony. To trochę tak, jakbyśmy trenowali boks, nawet całymi dniami, i chcieli walczyć z którymś z braci Kliczków. Co ma większy sens: walka z nimi na ringu czy zgoda na to, by o wygranej rozstrzygnęło losowanie? Oczywiście może się zdarzyć, że na rynku Forex będziemy przez pewien czas wygrywać, bo w odróżnieniu od walki bokserskiej na rynkach wiele zależy od czynników losowych. Z badań empirycznych wynika zresztą, że na giełdzie przypadek decyduje praktycznie o wszystkim i nawet najlepsi analitycy nie są w stanie systematycznie osiągać lepszych wyników niż pozostali. Jeśli wcześniej dany analityk generował zyski, to nie przekładało się to na jego trafne decyzje w przyszłości.

Podobnie jak wyrzucanie kostką ileś razy z rzędu „szóstki” nie zwiększa szansy na wyrzucenie jej następnym razem. Na Zachodzie studenci ekonomii dowiadują się o tym już na pierwszym roku studiów, np. ze słynnego podręcznika do makroekonomii Mankiwa i Taylora. W Polsce to wciąż brzmi jak herezja. To, czy światowi gracze mogą osiągać ponadprzeciętne zyski na giełdzie, nie ma zresztą większego znaczenia z punktu widzenia indywidualnych graczy w Polsce. Nie jesteśmy bowiem Kliczkami rynku walutowego, a w rezultacie nasze 2 godziny dziennie spędzone na analizach rynkowych i tak nie zapewnią nam wyższych zysków niż granie na chybił trafił. Warto również dodać, że w skali makro ostatecznie tracą zarówno ci, którzy analizują, jak i ci, którzy podejmują decyzje losowo, bo wszyscy płacą prowizje. Najlepiej więc nie grać w ogóle. Chyba że pociąga nas hazard, a nie lubimy chodzić do kasyna.