W dyskusjach nad Unią bankową dla nas istotny jest przede wszystkim spór pomiędzy krajami macierzystymi (home) i goszczącymi (host). Polska należy do grupy krajów w Unii Europejskiej przechodzących transformację systemową. Tych 10 państw jeszcze ok. 20 lat temu nie miało rozwiniętych sektorów finansowych. Brakowało kapitału i know-how. Obiecujący rynek i perspektywy rozwoju przyciągnęły zagraniczne instytucje finansowe, poprzez przejęcia i tworzenie nowych podmiotów zdominowały sektor finansowy krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Udział podmiotów zagranicznych w aktywach sektora bankowego zazwyczaj przekracza 75 proc. (w Polsce jest nieznacznie niższy). Istotne jest zatem pytanie, kto i w jaki sposób będzie miał wiodący wpływ na ustalanie tzw. krajowych reguł gry. Nadzór krajowy, nadzór kraju macierzystego (jako nadzorca konsolidujący) czy właśnie tworzona instytucja nadzoru europejskiego?
Historycznie wiodącą rolę posiadają nadzorcy lokalni. To oni wyznaczają standardy regulacyjne. Jednak w ostatnich latach powstała praktyka nadzorcy grupowego reprezentowanego przez kraj macierzysty. Powstały kolegia nadzorcze. Za ich pośrednictwem nadzorca macierzysty miał mieć sukcesywnie rozszerzany wpływ na standardy prowadzenia biznesu przez podmioty w obrębie grupy finansowej poza granicami kraju macierzystego. Odbywało się to m.in. poprzez próbę ograniczania zakresu kompetencyjnego nadzorów goszczących.
Kraje w transformacji systemowej na etapie prac nad unią bankową dostrzegały ryzyko w zakresie możliwości wyznaczania uzupełniających wymogów buforów kapitałowych i płynnościowych. Przesunięcie kompetencji nadzorczych z krajów goszczących do krajów centrali pozwoliłoby łatwiej przesuwać środki z systemów finansowych o względnie dobrej kondycji do tych pogrążonych w kryzysie. Banki córki byłyby bardziej zależne od swoich właścicieli. A polski nadzór miałby mniejsze pole do działania.
W tym kontekście wypracowany w grudniu konsensus ministrów finansów można uznać za przełomowy. Uzyskane porozumienie odpowiada przy tym na oczekiwania niemal wszystkich członków UE.
Reklama
Mimo umiejscowienia nadzoru przy EBC udało się uzyskać gwarancję bezpieczeństwa dla tych, którzy chcieliby wejść do unii bankowej, a jednocześnie pozostają poza strefą euro. W szczególności odnosi się to do licznych możliwości odstąpienia od uczestnictwa w nadzorze bankowym przy EBC. Przykładowym ograniczeniem dla krajów spoza strefy euro jest nieuczestniczenie w radzie zarządzającej EBC, której nadano kompetencje zatwierdzające w obszarze nadzoru. Niemniej kraje spoza strefy euro będą brały udział w konsultacjach w procesie poprzedzającym decyzje. Istnieją też ścieżki niezastosowania się do decyzji wypracowanych w EBC.
Z punktu widzenia relacji kraje macierzyste – kraje goszczące (home – host) istotne jest, że decyzje będą zapadać zwykłą większością głosów, bo w Radzie Nadzorców będzie więcej krajów goszczących niż macierzystych. Dodatkowo w istotny sposób zostanie przeniesiony ciężar w nadzorowaniu too big to fail. Kontrola EBC będzie skupiać się na tych podmiotach, podczas gdy mniejsze banki będą pod większą pieczą nadzorów lokalnych. Jeżeli EBC okaże się skuteczny, to centralizacja nadzoru istotnie zmniejszy ryzyko too big to fail. Jeżeli kwotą graniczną do objęcia tym nadzorem będzie suma bilansowa 30 mld euro, to obejmie to ok. 150 podmiotów ze strefy euro. W przypadku przyłączenia się Polski bezpośredni nadzór europejski dotyczyłby trzech największych podmiotów.
Z punktu widzenia Polski i wielu krajów naszego regionu należy zwrócić uwagę na niedoreprezentowanie w instytucjach unijnych z powodu późniejszego przystąpienia do UE. Natomiast uczestnictwo od samego początku w budowaniu jednolitego nadzoru bankowego przy EBC daje unikalną szansę współtworzenia, a następnie współobecności w nowej instytucji. Przy tym głos polskiej KNF będzie w niej ważył tyle samo co głos Niemiec lub Francji.
Jeśli chodzi o przenoszenie kompetencji i odpowiedzialności, to uzyskany kompromis również jest w interesie Polski – scalenie kompetencji nadzorców będzie dotyczyć jedynie największych banków. Lokalne pozostawienie kompetencji wobec mniejszych podmiotów ostatecznie przypieczętowało utrzymanie krajowej dużej swobody działania w zakresie buforów kapitałowych, domiarów płynnościowych czy procesu zarządzania ryzykiem. Były to głównie postulaty Polski i innych krajów goszczących naszego regionu zgłaszane w ostatnich latach na arenie UE.
Brak konsensusu w temacie jednego europejskiego funduszu gwarantowania depozytów poskutkował wyjęciem tego punktu z unii bankowej. Ostatecznie kraje członkowskie mają podjąć indywidualne prace, aby wypracować swoje optymalne standardy w obszarze gwarantowania depozytów.
Niepokojące jest, że na przestrzeni wielu miesięcy prac nad unią bankową nie udało się poznać pogłębionego stanowiska ministra finansów. Ze względu na znaczenie unii bankowej dla przyszłego uczestnictwa Polski w Unii Europejskiej stanowisko Polski prezentowane przez premiera nie powinno być jedynie emanacją podpowiedzi Ministerstwa Finansów, ale powstać przy proporcjonalnym uczestnictwie ministra finansów, prezesa NBP i przewodniczącego KNF.
Zarówno merytorycznie, jak i ze względu na sposób organizacji obecny pomysł na unię bankową jest dla Polski dalece bardziej korzystny i przekonuje do udzielenia poparcia. Niemniej, realne efekty mogą zostać osiągnięte jedynie w przypadku czynnego zaangażowania się w tworzenie nowej instytucji.