Czeski minister zdrowia Leosz Heger ostrzegł w piątek obywateli przed spożywaniem alkoholu z podejrzanych źródeł. Nie odnaleziono jeszcze 5 tys. litrów skażonego trunku. Akcja bezpłatnego testowania alkoholu uratowała jednak życie setkom osób.

"Zbliża się Sylwester. Nie spożywajcie alkoholu pochodzącego z nieznanych źródeł. Zachowajcie ostrożność, jeśli ktoś daruje wam butelkę trunku z okazji Nowego Roku. Nie otwierajcie butelek, które nie zostały oznaczone nowymi banderolami, nie mają certyfikatu pochodzenia i jakości. Raczej wylejcie alkohol, jeśli macie jakiekolwiek podejrzenia. Nie kupujcie pod żadnym pozorem alkoholu na czarnym rynku " - apelował Leosz Heger do Czechów w mediach elektronicznych.

Od 7 do 28 grudnia Czesi mieli możliwość bezpłatnego testowania próbek alkoholu przechowywanego w swoich domach w stacjach sanitarno-epidemiologicznych na terenie całego kraju. Ministerstwo zdrowia zdecydowało się ogłosić akcję, mimo iż koszt testów zamknął się sumą 10 mln koron. Wyniki przeszły najśmielsze oczekiwania. Czesi otworzyli "podejrzane" butelki, przetestowano 5194 próbek. Vaclav Kuczera - szef specjalnej policyjnej grupy operacyjnej "Metyl" oświadczył, że "akcja uratowała życie dziesiątkom osób".

"Nie znamy jeszcze ostatecznych wyników akcji, ale w samym kraju (województwie) morawsko-śląskim co dziesiąta z 1200 przetestowanych próbek okazała się skażona" - stwierdził Kuczera. Większość otwartych butelek Czesi otrzymali jako podarunki albo zakupili z naderwanymi lub nieczytelnymi banderolami.

Reklama

Kuczera poinformował, że niezależnie od wspomnianych testów, policja i celnicy przeprowadzili od początku afery alkoholowej ponad 27 tys. kontroli w sklepach, na stacjach benzynowych, w barach i restauracjach. Okazało się, że nie wycofano z rynku wszystkich otwartych butelek z alkoholem, który miał zostać zlikwidowany 60 dni od zakończenia prohibicji.

Do tej pory policja skonfiskowała około 15 tys. litrów skażonego alkoholu. Ocenia się, że w nielegalnych składach znajduje się nadal 5 tys. litrów.

Media informują również o niedawnych przypadkach zatrucia alkoholem metylowym w Polsce. Czeskie władze są jednak ostrożne, jeśli chodzi o źródło wspomnianych zatruć. Zdaniem rzeczniczki czeskiej policji Sztiepanki Zatloukalovej "nie ma podstaw do wysuwania wniosków, iż skażony alkohol pochodził z Czech". Rzeczniczka zapewniła, że czeska policja współpracuje w tej sprawie z polskimi kolegami, ale ze względu na dobro śledztwa jego szczegóły nie mogą zostać ujawnione.

Od początku "afery alkoholowej" zmarło w Czechach 39 osób. Hospitalizowano 120 dalszych ludzi. Prokuratura postawiła zarzuty ponad 70 osobom, większość z nich aresztowano. Trzem grozi dożywotnie więzienie.

Na czele gangu, odpowiedzialnego za dystrybucję skażonego alkoholu stali dwaj mieszkańcy kraju morawsko-śląskiego, którzy świadomie sporządzili trującą mieszaninę i wprowadzili ją na rynek za pośrednictwem dystrybutora ze Zlina. Alkohol metylowy pochodził z płynu do spryskiwaczy. Mężczyźni zakupili metanol legalnie i wyprodukowali z niego tony trującej substancji, którą sprzedali dystrybutorowi spirytualiów. Obu zatrzymanym postawiono zarzut zagrożenia powszechnego.