Polski klient banku żąda niezakłóconego i bezpiecznego dostępu do swojego rachunku, oczekuje powszechnej akceptacji kart i pragnie korzystać z dostępnej sieci bankomatów.
Chce mieć to w standardzie i bezpłatnie. Ale tak się nie da, bo albo będziemy mieli szeroki dostęp do bankomatów za dodatkową opłatą, albo bankomaty za darmo będą znikać z rynku w małych miejscowościach.
Właściciel bankomatu będzie mógł nałożyć dodatkową prowizję za wypłatę – taką możliwość daje przyjęty przez rząd projekt ustawy o usługach płatniczych, przygotowany przez resort finansów. Propozycja, według opinii Wiesławy Dróżdż z Ministerstwa Finansów, ma przełamać nierynkowe ustalanie cen na rynku bankomatowym. Według stanowiska resortu finansów brak rozwoju sieci bankomatów może skutkować zatrzymaniem procesu ubankowienia osób niekorzystających z rachunków płatniczych, ponieważ głównym warunkiem zakładania rachunków bankowych jest szeroki dostęp do bankomatów.
O zmianach dla rynku kartowego i bankomatowego w Polsce media informują już od wielu miesięcy. Zaczęło się od próby ustawowego ograniczenia wysokości opłaty pobieranej od sklepów przez agentów rozliczeniowych od każdej płatności kartą (tzw. MSC, czyli Merchant Service Charge). Politycy wszystkich ugrupowań chętnie przedstawiali swoje projekty, ale żaden z nich nie uwzględniał tego, że statystycznie tylko około 0,2 proc. kwoty MSC stanowi przychód agenta rozliczeniowego. Reszta to prowizja dla banku – wydawcy karty (IRF) i organizacji płatniczych VISA i MasterCard. Ustawowe ograniczanie prowizji MSC bez uwzględnienia zmian poziomów IRF spowodowałoby ujemną marżę dla agentów, a w konsekwencji zapaść całego rynku terminali POS.
Po politykach do zmian zabrali się eksperci. Obecnie największe szanse wejścia w życie ma projekt noweli ustawy o usługach płatniczych, opracowany przez Ministerstwo Finansów i przyjęty właśnie przez rząd. Projekt ten poszerza zakres wcześniejszych propozycji Senatu i oceniany jest jako spójny i przemyślany. Jeden jednak zapis rozpala wyobraźnię komentatorów i konsumentów. To dopuszczenie możliwości pobierania opłat dodatkowych za wypłatę gotówki w bankomacie (tzw. opłata surcharge).
Reklama
Niestety nowoczesna bankowość kosztuje coraz więcej i ktoś musi za to zapłacić. Najprostszym dla banków sposobem redukcji kosztów operacyjnych był outsourcing, czyli wytransferowanie obsługi bankomatów i rozliczeń terminali POS do wyspecjalizowanych firm zewnętrznych. Banki, redukując swoje koszty, pozbyły się obsługi bankomatów i systemów rozliczeń terminali POS jako technologicznego balastu, ale zapomniały o tym, że skuteczne przerzucenie kosztów utrzymania infrastruktury na niezależne firmy zewnętrzne, bez zapewnienia im niezbędnych przychodów, jest na dłuższą metę niemożliwe. Po prostu celem każdej działalności komercyjnej jest zysk. Wcześniej banki, zarabiając na wydawaniu kart, częścią przychodów z tego tytułu finansowały własną infrastrukturę bankomatową, nawet w lokalizacjach, gdzie było to ekonomicznie nieuzasadnione. Banki tłumaczyły to koniecznością spełnienia standardów i oczekiwaniami klientów.
Gdy banki pozbyły się własnych bankomatów, w kwietniu 2010 r. wsparły decyzję organizacji kartowych VISA i MasterCard, dotyczącą redukcji prowizji od wypłat z 3,50 zł do 1,30 zł za transakcję. Teoretycznie im taniej, tym lepiej, ale dla operatora bankomatu przychodem jest to właśnie wspomniane 1,30 zł od transakcji, niezależnie od wysokości wypłaty. Według ostrożnych szacunków średni miesięczny koszt lokalizacji bankomatu, zawierający koszt zakupu maszyny, amortyzację, serwis i naprawy, koszt dowozu pieniędzy i koszt samego pieniądza (pieniądz zalegający w bankomacie przecież nie pracuje) wynosi 2,6 tys. zł. Do tego należy doliczyć koszty teleinformatyczne obsługi każdej transakcji. Kowalski musi więc wypłacić pieniądze z bankomatu co najmniej 3 tysiące razy, żeby operatorowi maszyny opłacało się taką lokalizację utrzymać.
Wprowadzenie opłaty dodatkowej za wypłatę z bankomatu, co zakłada projekt Ministerstwa Finansów, pozwala na zbudowanie modelu biznesowego opartego na stawkach regulowanych przez organizacje kartowe i alternatywnie stawkach wynegocjowanych dwustronnie pomiędzy bankiem wydawcą a operatorem bankomatu. Takie rozwiązanie zapewnia rentowność inwestycji w sieć bankomatów poprzez uniezależnienie wpływów operatora od cennika organizacji płatniczych. Prowizje przy bankomacie zapłacą tylko klienci tych banków, które nie będą chciały współdzielić kosztów rozwoju sieci. Warto pamiętać, że takie dodatkowe opłaty są stosowane powszechnie w USA i Wielkiej Brytanii, a to rynki kartowo dojrzałe i przez wielu traktowane jako wzorzec. Brak możliwości obciążenia banku lub jego klienta dodatkową opłatą przez operatora bankomatu spowoduje, że szybko może zniknąć kilka tysięcy lokalizacji, pozbawiając nas dostępu do pieniędzy z bankomatów szczególnie w małych miastach.
Polska zajmuje w tej chwili 22. miejsce w Europie pod względem liczby bankomatów na jednego mieszkańca. Średnia w UE to 870 maszyn na milion mieszkańców, a tymczasem w Polsce to zaledwie 458. Dynamika wzrostu rynku w okresie ostatnich trzech lat nie przekroczyła 5 proc. Operatorzy konkurują tylko o najlepsze, z punktu widzenia liczby transakcji, lokalizacje. Pod tym względem króluje bliskość sklepów dyskontowych, np. Biedronki, gdzie karty nie są akceptowane.
Nie da się rozwinąć sieci bankomatów, nie da się wprowadzić nowoczesnej infrastruktury bankowej w małych miejscowościach i na wsi bez zbalansowania kosztów przychodami z jej funkcjonowania. To właśnie ma umożliwić zakładane w projekcie resortu finansów wprowadzenie opłaty surcharge. Na konkurencyjnym rynku banki i operatorzy bankomatów w trosce o własny najlepiej pojęty interes bardzo szybko znajdą rozwiązanie, które spowoduje, że klienci nie odczują mocno zmiany zasad wypłat gotówki z bankomatu, a małe miejscowości nie pozostaną białymi plamami na mapie nowoczesnej bankowości w Polsce.