Informację o liczbie ofiar podał wczoraj premier Algierii Abdul malik Sallal. Wśród zabitych zakładników są głównie Japończycy, Filipińczycy, Brytyjczycy i Rumuni, a także pojedynczy przedstawiciele innych narodowości. – Prosiliśmy Algierię, by postawiła ludzkie życie na pierwszym miejscu i by działała rozważnie – mówił z wyraźnym wyrzutem przedstawiciel władz w Tokio Yoshihide Suga.
Ataku – jak twierdzi szef MSW Algierii Dahu Uld Kablija – dokonało 40-osobowe komando islamistów. W jego skład wchodziło najpewniej m.in. dwóch obywateli Kanady, a także obywatele Mali i Algierii. Rajd na pustynne miasteczko na granicy Algierii i Libii to odwet za francuską interwencję w Mali, wymierzoną w Al-Kaidę, która na północy kraju wykroiła własne quasi-państwo. Na czele odpowiedzialnej za atak grupy Al-Muwakkiun bu-d-Dima (Podpisujący się Krwią) stoi Algierczyk Muchtar Balmuchtar, na którym ciąży podwójny zaoczny wyrok śmierci za terroryzm.