Obrońcy byłej premier o zlecenie morderstwa sprzed 17 lat oskarżają ekipę Janukowycza.
Ukraińska prokuratura twierdzi, że Julia Tymoszenko zleciła w 1996 r. zabójstwo donieckiego oligarchy Jewhena Szczerbania. Zarzuty dla ekspremier opierają się na materiałach z procesu jej dawnego partnera biznesowego Pawła Łazarenki przed amerykańskim sądem. Nowy proces ma umożliwić władzom w Kijowie uzasadnienie tezy o apolityczności sprawy Tymoszenko. O ile pierwszy wyrok dotyczy decyzji politycznej byłej premier i powinien być sądzony przez trybunał stanu, a nie przez sąd okręgowy, o tyle drugi będzie sprawą czysto kryminalną.
O przedstawieniu nowych zarzutów poinformował prokurator generalny Wiktor Pszonka, urzędnik zbliżony do prezydenta Wiktora Janukowycza. Odsiadująca siedmioletni wyrok za przestępstwo urzędnicze kobieta miała wspólnie z ówczesnym premierem Łazarenką zlecić morderstwo. Szczerbań został rozstrzelany na donieckim lotnisku razem z żoną Nadiją i dwoma pracownikami portu. To jedna z najgłośniejszych zbrodni związanych z walką o wpływy między oligarchami lat 90.
Tymoszenko i tak siedzi w łagrze, a jej wyrok upływa dopiero w 2018 r., trzy lata po kolejnych wyborach, w których mogłaby ona zagrozić reelekcji Janukowycza. Działacze opozycji i dziennikarze do nich zbliżeni utrzymują więc, że jedynym motywem jest osobista zemsta prezydenta, któremu Tymoszenko kojarzy się z porażką w czasie pomarańczowej rewolucji. Co do determinacji Janukowycza w sprawie zatrzymania rywalki za kratkami nie mają wątpliwości także rozmówcy zbliżeni do władz. Prawda może być jednak bardziej skomplikowana.
– Zarzucają nam, że skazaliśmy Tymoszenko za czyn, który w zachodnich kodeksach nie jest karany więzieniem. Udowodnienie jej udziału w morderstwie ma te zarzuty pozbawić podstaw – mówi DGP jeden z doradców rządzącej Partii Regionów. Kijów stara się o zgodę Brukseli na podpisanie umowy stowarzyszeniowej z UE, więc z punktu widzenia władz kluczowe jest przekonanie zachodnich rozmówców do prawdziwości zarzutów. Zadanie wysondowania reakcji wykonał sam Pszonka, który w niedzielę spotkał się w tej sprawie z dyplomatami z 21 państw, w tym Polski.
Reklama
Przekonujące udowodnienie winy będzie trudne. W połowie lat 90. koncern JeESU, w którym pierwsze skrzypce grali Tymoszenko i Łazarenko, faktycznie walczył o wpływy z doniecką ekipą Szczerbania. Zdaniem prokuratury jego adwersarze zapłacili za śmierć gangowi Jewhena Kusznira ps. Nos 2,8 mln dol. Pieniądze z zarejestrowanych w rajach podatkowych firm Łazarenki i Tymoszenko zostały przelane na konta spółki Orphin Petra Kyryczenki, znajdujące się w banku w Antigui i Barbudzie. Kyryczenko, prawa ręka Łazarenki, w kilku transzach rozliczył się następnie z kryminalistą Ołeksandrem Milczenką i jego żoną, którzy z kolei mieli przesłać pieniądze „Nosowi”. Milczenko był tzw. autorytetem, czyli kryminalistą o wysokiej pozycji w przestępczej hierarchii. Schemat ten został ustalony w oparciu o zeznania Kyryczenki, potwierdzone przez sąd w USA. Władze Ukrainy chcą zatrzeć wrażenie, że zarzuty wobec Tymoszenko mają charakter polityczny.
Rozumowanie prokuratury ma jednak jeden słaby punkt: akta nie dowodzą, że rozliczenia mają związek ze zbrodnią. Kyryczenko faktycznie spotkał się z Milczenką na Karaibach pół roku po zamachu. Podczas pobytu Milczenki na Antigui na jego konto Orphin przesłał 500 tys. dol., co prokuratura interpretuje jako pierwszą transzę wynagrodzenia za zamach. Tyle że przelew od cypryjskiej spółki Tymoszenko przyszedł na konto Orphinu już po uiszczeniu przezeń pierwszej transzy. Późniejszych przelewów było zaś więcej, nie tylko od Tymoszenko.
Dziennikarz śledczy Serhij Łeszczenko zadaje też pytanie, jak to możliwe, że za wymagające znacznych przygotowań i znacznego ryzyka przestępstwo zleceniodawcy rozliczają się kilka miesięcy po jego popełnieniu. Co więcej, na zabójstwie Szczerbania najwięcej zyskały nie JeESU, ale związani dziś z rządzącą Partią Regionów donieccy rywale deputowanego, którzy w krótkim czasie przejęli jego majątek, oraz związany z nimi Janukowycz, który niebawem został gubernatorem Doniecka. Taką linię przyjęli obrońcy i sojusznicy polityczni Tymoszenko.