Na konferencjach zaczął się pojawiać około kwietnia. Zabierał głos i nie zostawiał suchej nitki na rządowym planie cięć mającym wyprowadzić Portugalię z kryzysu zadłużeniowego.
A potem, gawędząc, rozdawał wizytówki, na których było napisane: „Artur Baptista da Silva. Milton College. Szef grupy badawczej w programie Narodów Zjednoczonych ds. rozwoju”. W ciągu następnych kilku miesięcy stał się częstym gościem najważniejszych dyskusji o ekonomicznej przyszłości Portugalii. Cytował przy okazji fragmenty swojej najnowszej rozprawy pt. „Wzrost, nierówności i bieda” przygotowanej na zlecenie Banku Światowego. W grudniu da Silvą zainteresowały się media. I to te z górnej półki. Dwukolumnowy wywiad przeprowadził z nim Nicolau Santos, jeden z zastępców redaktora naczelnego tygodnika „Expresso”, najbardziej opiniotwórczej portugalskiej gazety, ikony dziennikarskiego profesjonalizmu i niezależności.
„Grupa powołana przez ONZ w celu monitorowania programów restrukturyzacyjnych w krajach południa Europy ocenia politykę portugalskiego rządu bardzo negatywnie”. „Renegocjować trzeba teraz, bo za pół roku Portugalia stanie się niesterowalna z powodu rosnących napięć społecznych. Taka renegocjacja powinna przynieść Portugalii 10 mld euro oszczędności”. „Moja grupa kontaktowała się już w tej sprawie z rządem w Lizbonie, ale nie dostrzegliśmy po jego stronie woli politycznej”. „Proponujemy, by wierzyciele zaoferowali Portugalii 15 proc. obniżki na odsetki od unijnego bailoutu”. To najbardziej smakowite cytaty z wywiadu dla „Expresso”. Dostrzegła je nawet Agencja Reutera, publikując 15 grudnia depeszę pt. „Ekonomista ONZ: Portugalia potrzebuje częściowej renegocjacji długu”. Do świąt Artur Baptista da Silva zdążył się pojawić jeszcze w portugalskiej telewizji i radiu, a jego wypowiedzi cytowane były przez wszystkie inne media.
Dopiero tuż przed Nowym Rokiem coś zaczęło pękać. Ktoś w portugalskiej telewizji poprosił o komentarz do słów da Silvy w centrali programu ONZ ds. rozwoju. Ale z Nowego Jorku nadeszła odpowiedź, że taki pan... nigdy dla nich nie pracował. Ktoś inny postanowił zajrzeć na stronę amerykańskiego Milton College i dowiedział się, że ta prywatna uczelnia w amerykańskim stanie Wisconsin zamknęła swoje podwoje w 1982 r. Do magazynu „Visao” zgłosił się z kolei pewien prawnik, który chodził z da Silvą do szkoły. Ostatnio widział go kilka lat temu – tyle że nie na naukowej konferencji, lecz w więzieniu, w którym odwiedzał jednego ze swoich klientów. „Wybitny ekonomista” miał tam odsiadywać wyrok za oszustwo.
„Expresso” natychmiast opublikowało przeprosiny, przyznając, że wiarygodność ich rozmówcy nie została sprawdzona w sposób należyty. Gazeta mówi, że przekonujące wydały się jej argumenty da Silvy i dlatego zdecydowano się oddać mu głos. Trudno jednak nie zauważyć, że większość portugalskich mediów po prostu dała się zrobić „na ekonomistę z bardzo ważnej instytucji”. O sile takiego „argumentu” wiedział już były urzędnik pocztowy Nikodem Dyzma, który nie zaprzeczył, gdy pułkownik ułanów Wareda przedstawił go wiceministrowi Ulanickiemu jako „wybitnego ekonomistę po Oksfordzie”. Wkrótce był już więc prezesem Banku Zbożowego, który miał uratować polskie rolnictwo przed katastrofą. Tam Warszawa z końca lat 20., a tu Lizbona prawie sto lat później. A trik „na ekonomistę” wciąż działa.
Reklama