Po Czechach, gdzie spółka weszła w 2011 r., właśnie otworzyła wersje serwisu w innych językach – francuskim i hiszpańskim. W najbliższym czasie ruszą wersje skierowane do odbiorców w Szwecji, Finlandii, na Węgrzech i Litwie, a potem w Brazylii oraz Turcji.
– Wiem, że to dość szalone plany, ale bardzo w nie wierzymy. Planujemy pojawienie się na 15 rynkach, dzięki czemu celujemy w 30 proc. światowego rynku audiobooków w ciągu czterech lat – mówi Marcin Beme, założyciel i udziałowiec Audioteki.
Serwis założył przed pięcioma laty, gdy rynek dopiero raczkował. Szybko udało się jednak wykreować popyt, a sprzedaż rosła. Przez ten czas – jak podaje Beme – użytkownicy wysłuchali 250 mld minut książek, co daje 498 lat. W rozkręcaniu biznesu pomogli też inwestorzy: najpierw giełdowa K2, która ma 40 proc. spółki, a w ubiegłym roku fundusz Giza Polish Ventures (20 proc.).
Do świadomości użytkowników spółka przebiła się m.in. dzięki superprodukcjom z udziałem znanych aktorów. W ten sposób nagrała m.in. „Narrenturm” Andrzeja Sapkowskiego czy „Grę o tron” George R.R. Martina.
Reklama
– Superprodukcje pomogły nam zaistnieć w szerszej świadomości. Dlatego będziemy w tym roku dalej szli w tym kierunku. Planujemy wydanie pięciu kolejnych superprodukcji, w tym „Niezwyciężonego” Stanisława Lema – zapowiada Łukasz Kosman, prezes Audioteka.pl.
Najważniejszym filarem była jednak sprzedaż cyfrowa – spółka postawiła na urządzenia mobilne i kooperację z operatorami komórkowymi. Teraz rozpoczęła współpracę z operatorem bankomatów Euronet, dzięki której wprowadza na rynek ofertę kart – zdrapek umożliwiających zakup audiobooków.
W 2012 r. spółka miał 5,3 mln zł przychodów, ponad 1 mln zł zysku operacyjnego EBITDA. Na czysto zarobiła 0,8 mln zł. Wartość polskiego rynku szacuje na 28–30 mln zł, z czego ok. 10 mln zł to rynek audiobooków pobieranych tylko przez internet.
– Teraz będziemy dotychczasową strategię stosować na rynkach zagranicznych – zapowiada Beme. We Francji do końca lutego w serwisie będzie tysiąc tytułów, ale liczba ta podwoi się do końca marca. Będzie to najszersza oferta na tamtejszym rynku. Spółka nie ujawnia, ile kosztować będzie globalna ekspansja. Zapewnia jednak, że ma na razie własne środki i nie myśli o tym, by rozwadniać kapitał.
– Widzimy spore zainteresowanie ze strony funduszy, ale na razie nie planujemy sprzedaży – podkreśla Janusz Żebrowski, prezes K2.