Prawdziwym zwycięzcą dużych wydarzeń sportowych są serwisy pirackie zarejestrowane poza Polską.
Meczyki.pl, Meczenazywo.net.pl, Wynikilive.pl... Mnożą się serwisy internetowe z linkami do kradzionych transmisji sportowych. Teoretycznie działają legalnie, bo tylko przekierowują do tych nielegalnych nagrań. Przy okazji oczywiście jednak coraz lepiej zarabiają na ruchu i reklamach, bo zainteresowanie internautów sportem jest spore.
W nocy z soboty na niedzielę wygrał nie tylko Przemysław Saleta, który znokautował Andrzeja Gołotę. Choć pojedynek dwóch legend polskiego boksu legalnie można było obejrzeć tylko po opłaceniu 40 zł w systemie pay-per-viev w Cyfrowym Polsacie oraz w internetowej Ipli, to tak naprawdę najlepiej na nim wyszły dziesiątki półlegalnych serwisów z linkami do ukradzionego sygnału transmisji tej walki. Po północy ruch na nich był tak duży, że walka pokazywana w streamingu – czyli na żywo – co chwila się zawieszała.
Marian Kmita, szef sportu w Polsacie, komentuje: – Rzeczywiście mamy z tym sportowym piractwem spory problem. Wiemy doskonale, że przy każdym większym wydarzeniu pojawia się coraz więcej szemranych serwisów, które zarabiają na kradzionym sygnale – opowiada Kmita. – Oczywiście staramy się z tym walczyć. Po pierwsze zaczęliśmy od monitoringu sieci i sprawdzania na bieżąco, gdzie pojawiają się nagrania, do których mamy prawo. Kiedy tylko jest to zlokalizowane, nasi prawnicy zaczynają prawdziwy raban. W trybie natychmiastowym w ciągu 24 godzin wysyłają żądania zaprzestania łamania praw autorskich – dodaje i zapewnia, że są już pierwsze sukcesy: – Po walce Artura Szpilki z Mikiem Mollą na początku lutego skutecznie wyczyściliśmy z naszych nagrań serwisy Boxer.org, Ringpolska.pl i Boxingnews.pl. Zresztą wystarczyły pisma od prawników, by same usunęły te materiały – dodaje Kmita. – Wiemy doskonale, że to tylko drobna część pirackiego biznesu. Większość to serwisy, które np. zarejestrowane są gdzieś na Malediwach, kradną sygnał za pośrednictwem stacji arabskich i rozpowszechniają go w Polsce – dodaje szef sportu w Polsacie. Jak się okazuje, duża część serwisów z nielegalnymi transmisjami walki Gołoty z Saletą należy do spółki Grey Mouse Limited z siedzibą w Nikozji na Cyprze, ale w Polsce poszukującą pracowników do pracy w biurze w centrum Gdańska.
Kanały i legalne serwisy internetowe nadające sport mają z nimi taki sam problem, jaki do niedawna gnębił głównie nadawców filmów i seriali. – Serwisy ze streamingiem wideo i z linkami do takich nagrań są zmorą legalnych serwisów wideo i stacji telewizyjnych od kilku lat – mówi DGP Jarosław Mojsiejuk, prezes stowarzyszenia Sygnał, reprezentującego dystrybutorów programów telewizyjnych. Sygnał w ubiegłym roku interweniował w takich sprawach blisko 160 razy: zgłaszał sprawy na policję, wysyłał żądania usunięcia pojedynczych linków do serwisów. Ciągle też apeluje do władz o skuteczniejsze mechanizmy wspierania legalnych nadawców w zderzeniu z kradnącymi programy. Ostatnio – 20 lutego – pisał w tej sprawie do ministra spraw wewnętrznych.
Reklama
Podobnie od ponad dwóch lat próbują porządek z tymi serwisami zrobić też sami nadawcy. Zapowiadali akcje namawiania domów mediowych, by wstrzymywały się ze sprzedażą reklam do takich serwisów, a także kontroli mikropłatności, by uciąć także to źródło finansowania. Jednak na razie to działające na pograniczu prawa (i z zasady poza Polską) serwisy wygrywają w tej walce i zdobywają coraz więcej dusz i kieszeni polskich internautów.
Kilka miesięcy temu, gdy biuro reklamy Atmedia pokazało dziennikarzom i ekspertom rynku internetowego wyniki badania rozpoznawalności internetowych serwisów telewizyjnych, na sali rozległ się szum niedowierzania. Nie Ipla, Iplex, OnetVod czy TVNPlayer miały najlepsze oceny. Zebrał je serwis IiTV.info działający właśnie jak linkownia do kradzionych seriali i filmów. Oczywiście zastrzegający: „Żaden z prezentowanych odcinków seriali nie znajduje się na naszym serwerze. (...) wszelkie roszczenia prawne należy kierować pod adresem serwisów publikujących zamieszczone materiały”.
Jedynym prawdziwym sukcesem w walce z tymi serwisami jest zablokowanie przed blisko miesiącem Kinomaniaka.tv (zarejestrowany na karaibskiej Antigui). Udało się to dzięki decyzji francuskiego sądu, który nakazał taką blokadę francuskiej firmie hostingowej OVH. Administratorzy serwisu znaleźli jednak nową, tym razem rumuńską firmę hostingową i ruszają od nowa.