„Od ponad roku jesteśmy świadkami gorszących sporów, w których urzędnicy MAiC dezawuują stanowiska Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, pomijają ekspertyzy prawne tego ministerstwa oraz ignorują wnioski z konsultacji społecznych, także tych, których sami są współorganizatorami” – pod tymi słowami w apelu do premiera podpisało się ok. 80 artystów, w tym Agnieszka Holland, Jacek Bromski, Krzysztof Krauze i Joanna Kos-Krauze oraz Zbigniew Hołdys. Zarzucają resortowi Michała Boniego słuchanie bliżej nieokreślonych lobbystów i niebranie pod uwagę głosów z konsultacji społecznych, szczególnie tych ze strony organizacji twórców i resortu kultury. Artystów rozeźliły dwa projekty ustaw przygotowane przez resort cyfryzacji: o otwartych zasobach i o świadczeniu usług drogą elektroniczną. W tle jest jednak poważniejszy problem: niejasny podział kompetencji między MAiC a Ministerstwem Kultury.
– Widać konflikt między tymi resortami. Kiedy ten pierwszy od czasu awantury o ACTA występuje w obronie użytkowników, to Ministerstwo Kultury jest w naturalny sposób rzecznikiem twórców. Zamiast ze sobą współpracować przy dostosowywaniu prawa do nowych wyzwań, są wewnętrzną konkurencją w jednym rządzie – ocenia Beata Chmiel z ruchu Obywatele Kultury. – A przecież mają jako wytyczne do tej pracy podpisany przez premiera Pakt dla kultury, który zakłada uregulowanie kwestii szeroko rozumianego prawa autorskiego – mówi Chmiel. Na razie udział resortu cyfryzacji w tych pracach budzi kontrowersje. – Prawo autorskie, które jest elementem prawa cywilnego, w żadnym państwie europejskim nie podlega kompetencjom ministra odpowiedzialnego za informatyzację – mówi nam prawnik związany z resortem kultury. – Tego rodzaju ministrowie zajmują się sieciami teleinformatycznymi i telekomunikacyjnymi, rozdzielaniem dywidendy cyfrowej, budowaniem możliwości dostępu do treści, ale nie regulacjami związanymi z samymi treściami. To domena najczęściej ministra kultury – dodaje ekspert.
Takiego podziału kompetencji, jaki jest obecnie w Polsce, broni Igor Ostrowski, partner w kancelarii Salans i były wiceminister w MAiC.
Reklama
– W art. 14 w dziale kultura i ochrona dziedzictwa narodowego jest zapisana opieka nad materialnym i niematerialnym dziedzictwem narodowym oraz mecenat państwowy nad działalnością twórczą. Można przez to rozumieć – i jest to uzasadnione – także prawa autorskie. Z drugiej strony art. 12 o dziale informatyzacja wymienia zastosowania technologii w społeczeństwie informacyjnym czy rozwój usług świadczonych drogą elektroniczną. Tu istotna jest perspektywa użytkownika w sieci i jego praw jako twórcy i konsumenta praw autorskich. Stąd właśnie prace podjęte przez MAiC nad ustawami o otwartych zasobach i UŚUDE – mówi Ostrowski. – Niestety jednak problemem okazała się jakość tego prawa. Było niedopracowane i stąd właśnie problemy z oburzonymi twórcami, którzy boją się ustaw, które wcale nie mają działać na ich niekorzyść – tłumaczy prawnik.
Sam MAiC broni się także, przywołując tę ustawę i podkreślając, że przykładowo ustawę o usługach wideo na żądanie – która po tym jak w 2011 r. napisał ją resort kultury, wywołała spore protesty – przejął właśnie na życzenie tego ministerstwa. – Efekt tego braku współpracy między resortami będzie to, że zanim sami dostosujemy się do nowej rzeczywistości, zrobi to za nas Unia. Już trwają prace nad tzw. licencjami dla Europy – dodaje Chmiel.