„Taki rodzaj szpiegostwa zagraża amerykańskim przedsiębiorstwom, osłabia bezpieczeństwo narodowe i zagraża bezpieczeństwu gospodarki USA. Te działania zmniejszają także możliwości amerykańskiego eksportu na świecie i narażają na ryzyko amerykańskie miejsca pracy” – głosi dokument opublikowany w zeszłym tygodniu przez Biały Dom.
Strategia nie jest wymierzona konkretnie przeciw Chinom, ale pełna jest przykładów na to, że to właśnie ten kraj przewodzi w liczbie wykradania nowoczesnych technologii i cyberataków. W ostatnich kilku latach z Chinami łączone były próby cyberinfiltracji takich firm jak Google, zajmująca się bezpieczeństwem komputerowym RSA Security, zbrojeniowy potentat Lockheed Martin czy firma telekomunikacyjna Nortel Networks. Ofiarą ataków padły też dzienniki „New York Times” i „The Wall Street Journal”. Z kolei pod koniec zeszłego roku komisja Kongresu ds. wywiadu uznała, że obecność chińskiego giganta telekomunikacyjny Huawei w USA jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa kraju.
Drugim, obok sankcji handlowych, elementem nowej strategii mają być bardziej zdecydowane działania dyplomatyczne. Departament Stanu ma za pomocą not dyplomatycznych do rządów innych państw skłaniać je do zobowiązania się do walki z kradzieżą własności intelektualnej. Trzecim punktem jest zwiększenie współpracy między agencjami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo a sektorem prywatnym, w ramach której te pierwsze mają prowadzić szkolenia w zakresie zapobiegania szpiegostwu przemysłowemu i informować o potencjalnych zagrożeniach.
Reklama
To jeszcze nie wszystko. Kilka dni przed ogłoszeniem strategii Obama podpisał rozporządzenie o stworzeniu dobrowolnych standardów cyberbezpieczeństwa dla firm zajmujących się kluczową infrastrukturą, jak np. sieci energetyczne.
– Tymi sposobami chcemy sprawić, żeby Chiny zaczęły się zachowywać inaczej niż do tej pory – mówi „WSJ” James Lewis, były urzędnik Departamentu Stanu, a obecnie ekspert ds. cyberbezpieczeństwa w waszyngtońskim Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS).
Władze w Pekinie zaprzeczają, że mają cokolwiek wspólnego ze szpiegostwem przemysłowym i z cyberatakami. Podkreślają równocześnie, że same padają ofiarą takich ataków i że chińskie prawo ich zabrania. Jednak według amerykańskiego wywiadu chińscy hakerzy są najbardziej aktywnymi w sieci w kwestii szpiegostwa przemysłowego, a spora część z nich pracuje bezpośrednio dla rządu.