Indeks naszych największych spółek od połowy lutego marudził wokół 2450 punktów, nie mogąc się zdecydować, czy kontynuować spadkową korektę, czy ją zakończyć. Gdy wydawało się, że bardziej prawdopodobny będzie ruch w dół, z pomocą przyszła zagranica.

Bardzo dobre nastroje, panujące we wtorek od rana na głównych giełdach europejskich, początkowo w niewielkim stopniu przekładały się na sytuację na warszawskim parkiecie. Dwa główne indeksy co prawda rosły, ale skala tej zwyżki była o połowę mniejsza niż w Paryżu, czy Frankfurcie. Optymizmu nie było zupełnie widać na rynku małych i średnich firm. mWIG40, który od początku drugiej dekady lutego radził sobie bardzo dobrze, wczoraj zyskał ledwie 0,2 proc., a sWIG80 z trudem obronił się przed spadkiem.

WIG20 odważniej ruszył w górę dopiero, gdy w centrum giełdowej Europy nastroje zaczęły być euforyczne, a jeszcze większej odwagi nabrał po byczych sygnałach zza oceanu. Mimo to „wyciśnięty” w końcówce sesji wzrost o 1,6 proc. i tak wyglądał dość skromnie, na tle zwyżkujących po ponad 2 proc. wskaźników w Paryżu i Frankfurcie. Niemniej jednak mamy importowane wybicie w górę z niemal dwutygodniowego marazmu. Dalsze losy naszego rynku zależeć będą po części od tego, co będzie działo się na świecie, po części zaś od publikacji wyników finansowych kolejnych dużych spółek.

Na świecie sytuacja wygląda bardzo dobrze Wskaźniki we Frankfurcie i Londynie pokonały rekordy trendu, w Paryżu zabrakło kilku setnych punktu. DAX znalazł się na poziomie najwyższym od początku 2008 r., a do rekordu wszech czasów brakuje mu 280 punktów, czyli 3,5 proc. S&P500 od historycznego maksimum dzieli nieco ponad 2 proc. W przypadku Dow Jones’a takich wyliczeń już nie musimy robić. Wskaźnik pobił rekord z października 2007 r. Wczoraj oba indeksy zyskały po niespełna 1 proc.

W taki sposób inwestorzy czekający na korektę, doczekali się widoku odjeżdżającego bez nich pociągu na giełdowe szczyty. Korekta nadejdzie prawdopodobnie jak zwykle w najmniej spodziewanym momencie. Choć łatwo wymienić listę możliwych impulsów, które mogą ją spowodować, to nie sposób określić który i kiedy stanie się tym właściwym. Prawdopodobnie nie będzie ona zbyt głęboka, właśnie za sprawą tych, którzy nie odważyli się wcześniej kupić akcji i teraz w spadkach wypatrywać będą okazji.

Reklama

Dziś czeka nas publikacja kilku istotnych informacji makroekonomicznych, które mogą wpłynąć na nastroje na rynkach. Przed południem poznamy drugie przybliżenie dynamiki wzrostu gospodarki strefy euro w czwartym kwartale ubiegłego roku. Oczekuje się spadku PKB o 0,9 proc. Po południu podany zostanie raport ADP o zmianie liczby miejsc pracy za oceanem. Szacuje się, że w lutym przybyło 169 tys. miejsc pracy, o 23 tys. mniej niż w styczniu. To prawdopodobnie najważniejsza dziś informacja.

Większego wrażenia nie powinno zrobić ostateczne podliczenie dynamiki zamówień na dobra trwałego użytku. Oczekuje się ich spadku o 5,2 proc., a bez uwzględnienia środków transportu wzrostu o 1,9 proc. Wrażenie może za to zrobić Beżowa Księga, czyli raport Fed o stanie amerykańskiej gospodarki. Tym bardziej, że jak się wydaje, to właśnie wypowiedzi członków rezerwy federalnej z ostatnich dni są źródłem byczej siły na giełdach. Większość z nich opowiada się za utrzymaniem dotychczasowej polityki, zacierając złe wrażenie, jakie powstało po publikacji protokołu z poprzedniego posiedzenia Fed. Wówczas media podkreślały wypowiedzi części członków tego gremium krytycznie odnoszące się do skupu aktywów.

Na giełdach azjatyckich dziś zdecydowanie przeważał optymizm Nikkei zyskiwał ponad 2 proc. Indeksy w Szanghaju rosły po 0,7-0,8 proc. Lekko zwyżkujące kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy wskazują na kontynuację dobrej dla byków passy.