I to z założenia, w ramach sztywnego kursu wymiany. Co prawda ten luksus nie trwał długo, zaledwie paręnaście miesięcy, ale zawsze. Ujednolicenie wartości polskiej i szwajcarskiej waluty stanowiło jedno z założeń reform Władysława Grabskiego, za parę dni minie 89 lat od ich wprowadzenia w zycie. Instrumentem, który pomógł Grabskiemu w okiełznaniu hiperinflacji i ratowaniu Skarbu Państwa, był specjalny jednorazowy podatek majątkowy.

Różnie naliczany i według intencji władz wymierzony przede wszystkim w tych, którzy na inflacji się wzbogacili. Spełnił swoja role i nie wywołał większego niepokoju wśród ludzi znękanych katastrofalnym wzrostem cen. Inaczej było, i to mówiąc delikatnie, nieco ponad ćwierć wieku później, już w stalinowskiej Polsce. Na jesieni 1950 r. wprowadzono coś, co władze określały szumnie jako reformę walutowa.

Jednym z jej podstawowych elementów była denominacja, która okazała się ciosem dla tych, którzy trzymali pieniądze w gotówce. Za stare 100 zł dostali jednego nowego złotego. Ci, którzy mieli oszczędności w bankach, za swoje 100 zł dostali już trzy nowe złote.

Powód? Wyciągniecie kasy od kapitalistów i spekulantów, którzy oprócz innych grzechów charakteryzowali sie tym, ze pieniężnych efektów wyzysku mas pracujących nie powierzali bankom. Reforma walutowa okazała sie jednak szokiem nie tylko dla kapitalistów i spekulantów, ale dla wszystkich. Nawet dzisiaj odsetek tzw. nieubankowienia sięga 40 proc., a co dopiero na początku lat 50. Ludziom znacząco stopniały trzymane w skarpecie oszczędności, trauma po tamtych wydarzeniach była na tyle duża, ze towarzyszyła nawet zupełnie neutralnej denominacji z lat 90. Pisze o tym wszystkim oczywiście w kontekście Cypru.

Reklama

Doszło tam bowiem do rzeczy niesłychanej w nowoczesnym zachodnim świecie, czyli próby zamachu na cześć prywatnych oszczędności trzymanych przez ludzi w bankach. Niesłychanej, gdyż z reguły do zamachu na pieniądze obywateli dochodziło w warunkach anormalnych.

Grabski wprowadzał swój podatek majątkowy, mając do czynienia z rzeczywistością, przy której kłopoty euro strefy to kaszka z mleczkiem. Reforma walutowa to odprysk komunistycznego obłędu. Podobnie skrajne przykłady mozna znaleźć na świecie.

A Cypr? Pełne błogosławieństwo strefy euro i MFW. I to wobec dotkliwego opodatkowania pieniędzy, które w sporej części były gwarantowane przez państwo. Wiem, wiem, istnieje jeszcze problem rosyjskiej kasy w bankach cypryjskich.

Tylko że początkowo brzytwa miała ciąć wszystko, nawet pieniądze drobnych, bynajmniej nierosyjskich ciułaczy. Na razie sprawa jest w zawieszeniu, pytanie, jak się skończy. Ale i tak sygnał, który rozprzestrzenił sie po Unii, jest fatalny: ludzie, zwłaszcza z krajów pogrążonych w poważnych kłopotach, nie mogą być pewni losu swoich pieniędzy, których wypłatę państwo wcześniej łaskawie zagwarantowało.

Na szczęście, w nikłym stopniu dotyczy to Polski. „Nikłym” w tym przypadku oznacza, ze mozolnie odbudowująca zaufanie do swoich mechanizmów eurostrefa w ciągu paru dni zrobiła kilka kroków do tyłu. I tu pojawia sie pytanie, czy nie przełoży się to na tempo wychodzenia z europejskiej kryzysowej rzeczywistości. Oby nie, bo byłaby to zła wiadomość dla nas wszystkich.