Tylko małe i średnie firmy będą się mogły ubiegać o wsparcie z programu operacyjnego innowacyjna gospodarka na nowe inwestycje o wysokim poziomie innowacyjności (Działanie 4.4). Na podjęcie decyzji o ubieganie się po nie został niespełna miesiąc, bo Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości ogłosi konkurs 24 kwietnia, a wnioski będzie przyjmowała od 15 maja do 5 czerwca.
Celem programu jest wsparcie przedsiębiorstw produkcyjnych i usługowych dokonujących nowych inwestycji, których rezultatem będzie pozyskanie przez firmę innowacyjnych technologii.
– Wymogi tego projektu są zaostrzone, jednak nic nie jest zbyt trudne, jeśli rekompensatą są pieniądze, których na koniec nie spłacamy – zachęca Anna Miziołek, prezes firmy doradczej Abbeys. – Zaostrzenia dotyczą m.in. wymogów posiadania wyłącznego tytułu do patentu, wymogu prowadzenia własnych prac badawczo-rozwojowych, wykazania, że nowy lub ulepszony produkt albo usługa, którą się otrzyma w wyniku zrealizowania inwestycji, posiadają przewagę konkurencyjną w stosunku do oferty innych podmiotów działających w branży oraz że będą konkurencyjne na rynku europejskim lub międzynarodowym – wylicza.
>>> Czytaj też: Polska spadła do najniższej ligi innowacyjności
Reklama
Dlatego wsparcie zostanie przyznane tylko na zakup lub wdrożenie rozwiązań technologicznych, które na świecie nie są stosowane dłużej niż trzy lata. Wyjątkiem są rozwiązania, których stopień zastosowania na świecie w danej branży nie przekracza 15 proc. Wówczas mogą być starsze, jednak nie archaiczne, zasada innowacyjności obowiązuje także w tym przypadku. Efektem ma być produkowanie, tworzenie w przedsiębiorstwie beneficjenta znacząco ulepszonych produktów.
Całkowita wartość projektu, o którego dofinansowanie występuje przedsiębiorca, nie może przekroczyć 50 mln euro (ok. 208 mln zł). Natomiast wartość wydatków kwalifikujących się do wsparcia nie może być niższa niż 8 mln zł i nie wyższa niż 160 mln zł. PARP zapewnia, że najmniejsza kwota wsparcia inwestycji o wysokim potencjale innowacyjności wynosi 2,4 mln zł. Natomiast maksymalnie jeden przedsiębiorca na jeden projekt może otrzymać 42 mln zł, przy czym 40 mln zł na część inwestycyjną i po 1 mln zł na doradztwo i szkolenia.
Agencja szczegółowo określa także wydatki kwalifikujące się do wsparcia:
● inwestycje w grunty nie mogą przekroczyć 10 proc. wydatków kwalifikowanych,
inwestycje w budynki – 50 proc., a koszty robót i materiałów budowlanych także nie mogą przekroczyć 50 proc.,
● środki trwałe,
● patenty, prawa ochronne, licencje, know-how, nieopatentowana wiedza techniczna,
● leasing gruntów, budynków i budowli, środków trwałych,
● najem lub dzierżawa gruntów,
● analizy przygotowawcze, usługi doradcze,
● koszty otwarcia i prowadzenia rachunku bankowego,
● zakup szkoleń specjalistycznych związanych z realizacją projektu do 10 proc. całkowitych wydatków kwalifikujących się do wsparcia.
Ponieważ innowacyjność ma być podstawowym rezultatem inwestycji, jednym z głównych dokumentów, które przedsiębiorca musi dołączyć do wniosku, jest opinia jednostki naukowej potwierdzająca innowacyjność nabywanej technologii.
– Zdziwienie budzi niska skłonność do korzystania przez małe i średnie firmy z polskim kapitałem ze środków unijnych. Natomiast widzimy determinację zagranicznych podmiotów inwestujących w Polsce, do sięgania po finansowanie z UE – mówi Anna Miziołek. – Inwestorzy zagraniczni wiedzą, że jest to najtańszy, bo bezzwrotny i nieopodatkowany sposób finansowania, bardziej korzystny niż ulgi w specjalnych strefach ekonomicznych, gdyż płatny zaliczkowo przed rozpoczęciem inwestycji – dodaje.
Tymczasem w przypadku polskich przedsiębiorstw środki własne są głównym źródłem finansowania działalności zarówno małych, jak i średnich. Korzysta z nich aż 87 proc. małych firm i jeszcze więcej, bo 89 proc. średnich.
>>> Czytaj też: Innowacje w firmach: i chcielibyśmy, i się boimy