Samo wyjaśnienie, że aktywa cypryjskiego systemu bankowego kilkakrotnie przewyższają produkt krajowy brutto tego kraju, to za mało. Te pieniądze nie wzięły się znikąd, a trudno, żeby uskładali je sami Cypryjczycy (PKB na głowę z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej jest podobny do średniej unijnej).

Depozytów cypryjskim bankom dostarczają obcokrajowcy. Nie tylko Rosjanie. Na wyspie mieszka spora grupa Brytyjczyków, a cypryjskie banki były aktywne także na Wyspach Brytyjskich. I tu niespodzianka. Angielska prasa już w ubiegłym roku pisała, że tamtejszy nadzór finansowy starał się wymusić na cypryjskich bankach przekształcanie swoich oddziałów (w których obowiązywały cypryjskie gwarancje depozytów) w spółki zależne (gwarancje brytyjskie). Miał nosa. Z pieniędzmi deponentów banki muszą coś robić.

Wiadomo, że cypryjskie wpadły w kłopoty przez Grecję. Greckich obligacji, na których zanotowały miliardowe straty, nie kupowały jednak dlatego, że lubią spekulować. Po prostu Grecja to ich rodzimy rynek. Reuters przypomina, że na Grecję przypadała w końcu września 2012 r. jedna trzecia aktywów Bank of Cyprus – jednego z dwóch banków, którego klienci zostali ostrzyżeni (przy okazji, największym akcjonariuszem BoC jest rosyjski biznesmen Dmitrij Rybołowlew, pozostaje mieć nadzieję, że ubiegłoroczna inwestycja w klub piłkarski AS Monaco była bardziej trafna…). Skoro Grecja od wielu kwartałów jest w recesji, to nie ma takiej możliwości, żeby obecne tam banki mocno tego nie odczuły. A skoro mowa o stanie gospodarki, to warto przypomnieć, jak wygląda cypryjska. Jeszcze dwa lata temu znosiła ona światowy i grecki kryzys całkiem nieźle.

Kłopoty zaczęły się latem 2011 r. – od wielkiego wybuchu amunicji (skonfiskowanej z transportu, który miał trafić z Iranu do Syrii), która była składowana tuż obok jednej z głównych elektrowni na wyspie. Bezpośrednie i pośrednie straty oraz koszty odbudowy od razu szacowano na 2–3 proc. PKB. Jeszcze wtedy mogło się wydawać, że nie będzie to aż tak wielki problem – na początku 2011 r. cypryjski dług publiczny tylko nieznacznie przekraczał 60 proc. Ale wkrótce będzie już 100 proc., więc wiadomo, że Cypryjczycy sami się z kryzysu nie wyciągną. Za to niewiele jest takich krajów, gdzie w bankach przeważają zagraniczne (i to pozaunijne) pieniądze. Więc ryzyka powtórki cypryjskiego rabunku depozytów nie trzeba aż tak się bać.

Reklama