Kupno Puław i Siarkopolu mocno obciążyło finanse naszej grupy - mówi Jerzy Marciniak, prezes Grupy Azoty.
Rosjanie nie poddają się i cały czas skupują akcje Azotów Tarnów. Mają już 13,66 proc. waszej spółki. Nie ma obaw, że przejmą nad nią kontrolę?
Obawy zawsze istnieją, bo rynek kapitałowy ma to do siebie – zawsze można kupić akcje, które są w wolnym obrocie. Rzecz w tym, że dziś akcje Grupy Azoty są już stosunkowo drogie i trzeba by było za nie zapłacić dużo więcej, niż to, co Acron proponował w 2012 r. A swoją drogą to ciągłe zainteresowanie Acronu naszą spółką przyjmuję jako komplement. Świadczy to o naszej atrakcyjności.
Ale to chyba niejedyny powód zainteresowania Acronu?
To prawda. Poważnie interesują się polskim rynkiem. W związku ze znacznie niższą ceną gazu, jaka obowiązuje na rynku rosyjskim, Europa blokuje ich eksport tanich nawozów. Rosjanie mogą wejść na unijny rynek w inny sposób. Mogą sprzedawać w Polsce amoniak, ale po cenach rynkowych. Całą korzyść z taniego gazu zostawią u siebie. Aby zrealizować ten plan, potrzebują jednak naszych fabryk, które kupowałyby ten amoniak. Myślę, że to jeden z faktycznych powodów, dla których skupują akcje.
Reklama
Azoty Tarnów w ubiegłym tygodniu sfinalizowały kolejne wezwanie na ZA Puławy. Planowaliście skup pozostałych 16,3 proc. akcji. Nie udało się jednak zdobyć 100 proc.
Choć kupiliśmy 12,19 proc., a nie 16,3 proc., to wynik wezwania oceniam bardzo dobrze. Akcjonariusze już raz nam zaufali i wymienili pakiet akcji Puław na nasze. Teraz sprzedali kolejne walory. W efekcie mamy już niemal 96 proc. akcji ZAP. W ciągu trzech miesięcy musimy zdecydować, czy skupimy pozostałe 4 proc. Analitycy twierdzą, iż wycofanie ZAP z parkietu byłoby najrozsądniejszym rozwiązaniem. Bo przy 4 proc. akcji na giełdzie nie będzie odpowiedniej płynności. Dziś nastąpi wybór rady nadzorczej na nową kadencję. Dopiero po tym terminie będą zapadać decyzje w tej sprawie.
ZCh Police też znikną z giełdy?
Zastanawiamy się, czy nie wzmocnić udziałów w akcjonariacie tej spółki. W tym roku nie ma jednak na to pieniędzy. Poza wezwaniem na Puławy musimy też sfinalizować przejęcie Siarkopolu od Skarbu Państwa. Jesteśmy już po parafowaniu umowy. Na przejęcie potrzebujemy jeszcze zgody Komisji Nadzoru Finansowego.
Przejęcie 16,3 proc. akcji Puław i zakup Siarkopolu to wydatek ponad 700 mln zł. Udźwigniecie go?
Obciążenie nawet dla tak dużej spółki jak nasza jest spore, ale te inwestycje zdecydowanie zwiększą wartość spółki. Przez najbliższy rok grupa musi mocno popracować i zadbać o pieniądz, którym będzie mogła swobodnie dysponować. Chciałbym jednak podkreślić, że stan naszego zadłużenia jest akceptowany przez rynek.
Ale to chyba nie jest wasze ostatnie słowo w kwestii konsolidacji polskiej chemii? Mówi się o sprzedaży przez Ciech spółki Organika-Sarzyna czy pozyskaniu przez Orlen inwestora dla Anwilu.
Organika-Sarzyna znalazła się w kręgu zainteresowania ZAP, ale ten projekt nie stawał na zarządzie Grupy Azoty. Puławy mają w planach inwestowanie w energetykę, na którą trzeba wyłożyć miliardy złotych. Zaplanowanych jest też wiele kosztownych inwestycji rozwojowych i odtworzeniowych we wszystkich spółkach Grupy Azoty, w Tarnowie, Puławach i Policach czy Kędzierzynie. Muszą być bardzo mocne argumenty, żebyśmy podjęli decyzję o inwestycji w Sarzynę.
Z kolei Anwil to bardzo ciekawa spółka. W tym roku koncentrujemy się jednak na wykorzystaniu synergii z Puławami i zorganizowaniu zarządzania grupą. Nie myślimy o żadnym innym przejęciu poza wspomnianym Siarkopolem.
Pracy w ramach grupy macie faktycznie sporo. Niektóre spółki wchodzące w jej skład twierdzą, że są marginalizowane, niektóre związki zawodowe stawiają z kolei wygórowane żądania płacowe. To problem?
Nie sądzę. Może gorzej mogą się czuć pracownicy ZA Kędzierzyn, bo nie jest to spółka giełdowa. Ale akurat w ZAK wśród załogi panuje spokój i zadowolenie. W spółce nie ma żadnych zagrożeń utraty płynności. Finanse mamy też stabilne w pozostałych zakładach. Wszędzie gwarantujemy, że spółka osadzona będzie w realiach lokalnych i że nie będzie zwolnień grupowych. Ileż razy można powtarzać, że każda z tych spółek jest największym pracodawcą i płatnikiem podatków w regionie i my to szanujemy.
Porozumieliśmy się już ze związkami zawodowymi w Policach, podpisaliśmy gwarancję społeczną. Ze związkami w Puławach też możemy rozmawiać o takiej gwarancji.
W Puławach związkowcy obawiają się, że zarobki po wejściu do Grupy Azoty zostaną zrównane w dół.
To absurd. Zarobki pracowników w Kędzierzynie i Policach też swego czasu były wyższe niż w Tarnowie – teraz sukcesywnie rosną – ale nie było żadnego równania uposażeń w dół. Nic nikomu nie zabraliśmy. Oczywiście trudno przystać na propozycję jednego ze związków, który chce, by przyjąć maksymalne składniki płacy z poszczególnych spółek: najwyższą płacę zasadniczą z ZAK-u, najwyższy dodatek zmianowy z Puław i dodatek za pracę ratowników z Polic. To puściłoby z torbami całą grupę.