Debiut kontraktów giełda zaplanowała na drugą połowę roku. To już drugie podejście GPW, przed kilkoma laty podobny projekt nie wypalił. – Wtedy uczestniczyły w nim głównie krajowe banki, dilerzy obligacji skarbowych. Innych inwestorów nie udało się przyciągnąć – mówi Mirosław Winiarczyk, dyrektor departamentu skarbu Raiffeisen Polbanku.
Maciej Popiel, diler rynku długu w PKO BP, uważa, że tym razem szanse na sukces są większe, bo w przedsięwzięcie zaangażowało się całe środowisko uczestników obrotu obligacjami Skarbu Państwa. Według Popiela uruchomienie notowań kontraktów na papiery dłużne będzie symbolem dojrzałości rynku. Dostarczy graczom całego spektrum możliwości inwestycyjnych. – Dziś inwestorzy zagraniczni chcący zainwestować w polski dług mogą kupić jedynie obligacje. Nie mają alternatywy – mówi. To oznacza, że z automatu eliminowane są całe grupy inwestorów, np. fundusze hedgingowe. – Instrumenty pochodne to ich żywioł. Możliwe, że zainteresują się kontraktami na polskie obligacje. Wszystko zależy od głębokości i płynności tego rynku – mówi Popiel.
Początki raczej nie będą łatwe. Łukasz Barwicki, dyrektor biura transakcji handlowych w BRE Banku, uważa, że w pierwszej fazie obroty na kontraktach będą stanowiły ledwie ułamek tego, co dzieje się na obligacjach. Średnia miesięczna wartość transakcji papierami dłużnymi z ostatniego roku przekracza 890 mld zł. Futures mogą jednak kusić stosunkowo niską barierą wejścia (inwestor, kupując lub sprzedając kontrakt, wpłaca tylko depozyt zabezpieczający, który stanowi kilka, kilkanaście procent wartości kontraktu) i prostotą rozliczenia.
– A część inwestorów nie może lub nie chce obecnie zawierać transakcji na obligacjach z różnych powodów, np. konieczności angażowania dużej ilości środków, choć chcieliby mieć ekspozycję na to ryzyko. Kontrakty futures to umożliwią – mówi Łukasz Barwicki.
Reklama
Po futures mogą też sięgać ci, którzy dziś są już obecni na rynku kasowym obligacji. Nowe instrumenty mogą się stać sposobem zabezpieczania przed niekorzystną zmianą wyceny papierów. Dziś inwestorzy nie mają dużego wyboru – mogą się zabezpieczać przez IRS, czyli swap na stopę procentową. W IRS strony wymieniają się płatnością odsetek, przy czym jedna wylicza je na podstawie zmiennej stopy procentowej, a druga na podstawie stopy stałej.
– IRS mogą służyć do zabezpieczania pozycji w obligacjach, ale jest to zabezpieczenie dalekie od ideału. Tego typu transakcje wymagają posiadania linii kredytowych w momencie ich zawierania, a zamykanie otwartych transakcji jest droższe niż w przypadku kontraktów futures – mówi Łukasz Barwicki.
Mirosław Winiarczyk potwierdza: przewagą futures nad IRS jest prosta forma oraz minimum wymogów formalnych i kapitałowych. – To dlatego w innych krajach kontrakty terminowe mają największą płynność. Często większą niż rynek kasowy instrumentów bazowych – mówi dyrektor z Raiffeisen Polbanku.